Jest cicho, co jakiś czas słychać szmer. Otwieram powoli oczy, w
pomieszczeniu panuje półmrok. Nie mam pojęcia, gdzie się znajduję. Pokój jest
przestronny, szaro – zielone ściany, prawdopodobnie leżę na łóżku. Jest
miękkie, skąd ja się tu wzięłam? Przytępiony mózg walczy z odzyskaniem wspomnień.
Zbyt gwałtownie unoszę głowę, czuję jakby ktoś walnął mnie młotkiem.
- O, mój Boże. – jęczę, łapiąc się za czoło. Pode mną ktoś się porusza,
słyszę cichy jęk. Podejmuję kolejną próbę i w powolnym tempie unoszę ciało.
Obok mnie… pode mną – jak kto woli… leży Eleanor, po prawo Niall. Wzrok kieruję
na podłogę, gdzie leży reszta ‘’załogi’’ w bardzo złym stanie. Mój mózg nadal
nie funkcjonuje prawidłowo.
- Myślę, że ci się to przyda. – słyszę nad sobą głos Harry’ego.
Momentalnie syczę czując piekący ból w czaszce.
- Gdzie ja jestem? – pytam zaspanym głosem. Już nawet nie silę się, na
to aby myśleć o tym co się działo przez ostatnie kilka godzin, lub co robi
tutaj Harry. Nie powinien zdychać, tak jak my?
Ignoruje moje pytanie i wciska mi dwie małe tabletki w rękę.
- Popij. – radzi, podając mi butelkę z wodą. Karcę go spojrzeniem,
jednak zanim połykam pastylki przyglądam mu się uważniej. Włosy jak zawsze
idealnie zaczesane do tyło, po bokach ‘’artystyczny’’ nieład, zapewne
przeczesał je dłonią. Tyle z ‘’artystycznego” nieładu. Czarny T-Shirt, tego
samego koloru rurki z dziurami na kolanach… chyba nigdy nie zrozumiem jego
stylu. Zaraz, zaraz… z tego co pamiętam, to on też pił…
JAK?! Jak on to robi… muszę przyznać, że wygląda naprawdę bosko. Jest
przystojny, fakt.
- Skończyłaś? – pyta z chytrym uśmieszkiem. Serio, aż tak było to
widać? Rumienie się i szybko połykam
tabletki. Oddaję mu butelkę, czując jego wzrok na sobie powoli kładę się na Eleanor. Jeszcze bardziej
wcisnęła się pode mnie. BOŻE! Najgorsze jest jednak to, że nic nie pamiętam.
Serio, aż tak dużo wypiłam? JESTEM NIEPEŁNOLETNIA! Dlaczego ja im tego nie
powiedziałam? O nie… Damon mnie zabije jak się dowie!
- Nic nie pamiętam. – jęczę do siebie.
- Słaba głowa. – nuci Harry, siadając na fotelu. Wzdycham głośno.
- Co się wczoraj działo? Gdzie jestem?
- U mnie w pokoju. – ignoruje moje
pierwsze pytanie. Prycham cicho.
Najciszej jak potrafię wstaję z łóżka pokonując
nie lada wyzwanie, aby wyplątać się z objęć El i Niall’a. Kręci mi się w głowie
i tracę równowagę zdając sobie sprawę, że wokół mnie leżą… pozostali.
- Błagam cię powiedz, że już kiedyś piłaś
ALKOHOL. – dłonie Harry’ego zacieśniają się na moich biodrach, unosi mnie lekko
i przenosi, stawiając na bezpiecznym, nieosiedlonym – skrawku podłogi.
- Dzięki. – mamroczę.
- Więc? – zerka na mnie wyczekująco. Jego
tęczówki mają inną barwę niż zazwyczaj. Są ciemne. Czarne! Marszczę czoło, o co
mnie pytał?
- Harry jestem niepełnoletnia. – mówię na
jednym wydechu, widząc jak stopniowo na jego twarzy rośnie coraz to większy
szok.
- Co? – jęczy.
Zakrywam twarz włosami spuszczając głowę.
Mam rozwiązane włosy! Ugh!
Zaraz…
KURWA!
- Harry, dlaczego jestem w samych
majtkach i… kogoś bluzce?! – piszczę, zabieram kołdrę z łóżka na którym spałam.
- Ja pedoole! Oddaj nuńka. – bełkocze
Niall w poduszkę. Co oddaj?
Jestem w samych majtkach! Wyczekująco
wpatruję się w bruneta, uśmiecha się pod nosem, a w policzkach kształtują się
urocze dziurki.
- Mojej koszulce. – mówi miękko. CO?!
- O, mój boże! Dlaczego nic nie pamiętam?!
Co tu się działo? – pytam bardziej siebie, niż jego. Harry cicho się śmieje. Nie. NIE! Ja coś… My
razem. N I E !! Wpatruję się w niego z przerażeniem.
Puszcza mi oko.
Mocniej opatulam się kołdrą.
Siadam na fotelu z przerażeniem
uświadamiając sobie, co mogłam zrobić.
- Wracając… JAK TO NIE JESTEŚ
PEŁNOLETNIA?! – wydziera się Harry. Odruchowo łapię się za głowę.
- Możesz trochę ciszej? Niektórzy próbują
spać. – bełkocze Zayn przewracając się na drugą stronę.
- Dlaczego nie powiedziałaś? – pyta już
szeptem, patrząc wyczekująco.
Mój mózg teraz jednak przetwarza coś
innego, a mianowicie: JAK MOGŁAM PRZESPAĆ SIĘ Z STYLES’EM?!
- Nie pytałeś. – odpowiadam, karcąc go
wzrokiem.
To nie może być prawda. Co się wczoraj
działo?
- Powiedz co się działo, wszystko. –
błagam wstając.
- Jest niepełnoletnie. – szepcze głupio
się uśmiechając. Ignoruje mnie totalnie. – Ile ty masz lat, co Evans?
Wkurzona ściągam z siebie kołdrę i rzucam
się na łóżko. Przypominam sobie, że jestem prawie goła i ponownie wstaję.
- Pytam się coś. – mówi groźnie.
- Odpierdol się Harry. Nie mogłeś
powstrzymać tych swoich łap? Lubisz wykorzystywać piane nastolatki, co? – syczę
na niego.
- Co ty pierdolisz, Evans?
- Jak to co? Boże! Brzydzę się tobą… i
sobą! Gdzie są moje ciuchy?! – złość ze mnie kipi. Związuje włosy gumową
bransoletką, którą zawsze mam na lewej ręce.
- Ty myślisz, że? – Harry głośno zaczyna
się śmiać. Pozostali zaczynają kląć i zmieniać pozycje na łóżkach, podłodze.
- Boże, ludzie idźcie pokłócić się gdzieś
indziej. – radzi Louis.
- Jesteś okropny! – krzyczę na
lokowatego. Jak on śmie się jeszcze śmiać?
- Myślisz, że bym cię dotknął, suko?! –
no i wracamy do punktu wyjścia… - Graliśmy w butelkę, czy karty nie pamiętam… w
rozbieranego. Zostałaś w samym staniku, kurwa Zayn prawie się na ciebie rzucił.
Dali ci szansę, żebyś w zamian za… - w jego oczach ostrzegam małą iskierkę. -…coś, rozebrała z jednaj
rzeczy któregoś z nas. No i kurwa nie mam pojęcia czemu akurat wybrałaś sobie
mnie i MOJĄ koszulkę. – patrzy na mnie z udawanym niedowierzeniem.
Nie przespałam się z nim! – świętuję w
środku małe zwycięstwo, ale tylko kilka sekund – ponownie uświadamiam sobie o
ilu rzeczach z wczoraj nie wiem.
- Jesteś pojebany. – szepczę.
- No dobra, chyba sobie już nie pośpimy.
– z podłogi podnosi się GOŁY Zayn. Piszczę cicho i szybko zakrywam oczy.
Mulat i pozostali lekko wybudzeni wybuchają śmiechem.
- Dlaczego jesteś goły? – jęczę.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. –
odpowiada z nutką rozbawienia w głosie.
- Nie jestem goła, jej noo… możecie mi
powiedzieć gdzie są moje ciuchy? – odwracam się tyłem do reszty.
- Obawiam się, że już ich nie odzyskasz.
- Słucham, dlaczego?! – odwracam się z
powrotem w stronę Zayna, ten z rozbawieniem wpatruje się w okno.
- Taa, raczej nie odzyskasz. – mruczy Harry.
Podchodzę do okna, na dworze powoli
zapada noc, niebo jest cudownie różowe… mój stanik wisi na drągu zamiast flagi…
Zaraz… CO?!
- Skąd to się tam wzięło? – zakrywam usta
dłonią widząc resztę ubrań porozrzucanych po placu, nie tylko moich.
- Jednym słowem. Impreza się udała! –
słyszę nad uchem głos Louis’a.
Taa, widać.
Nagle w pokoju rozlega się miarowe, mocne
uderzanie w drzwi. Podskakuję z zaskoczenia. Nim zdążamy zareagować drzwi się
otwierają, a do pokoju wchodzi…
- Damon?! – krzyczę z zaskoczenia.
- W rzeczy samej. Proszę cię o
opuszczenie tego… pokoju. – wszystkich obdarza swoim kpiącym uśmiechem. – Boże
człowieku ubierz się, one jest jeszcze niepełnoletnia. – zwraca się do Zayn’a.
Bardzo powolnym krokiem kieruję się do
wyjścia.
- Masz, załóż. – Liam podaje mi czarne
legginsy. Zerkam na niego podejrzliwie. Szybko wsuwam je na siebie i wychodzę
na korytarz. Gdzie ja się właściwie znajduję?
Damon tu jest! On mnie zabije.
- Morda w ziemię i nie kiełkuj! Później
cię znajdę golasie. – Damon ‘grozi’ Mulatowi. Zamyka drzwi i nie patrząc na
mnie prowadzi przez korytarz. Czyli wychodzi na to, że jestem w części
mieszkalnej chłopaków…
- Jedziemy do domu, leć się przebrać. –
mówi tylko otwierając przede mną drzwi do mojego pokoju.
- Co, ale jak to?! Damon wszystko ci
wytłumaczę. – próbuję się bronić.
- Owszem, wytłumaczysz. – uśmiecha się,
jego uśmiech jest specyficzny - usta unoszą się tylko z jednej strony. – Nie
patrz się tak na mnie… jak bym ci matkę zabił. Raz, raz auto zając, niedługo
ucieknie. – klaszcze w ręce poganiając mnie.
Wybieram z szafy zieloną, luźną bluzę z
kapturem i szare legginsy. Ubieram się, a włosy wiąże w warkocz.
- Masz minutę. – uchyla drzwi i szybko je
zamyka.
- Jestem gotowa. – buczę, wychodząc do
niego.
Wsiadamy do samochodu, przez jakieś
trzydzieści minut nie rozmawiamy w ogóle.
- Więc po co to wszystko? – pytam w
końcu.
- Dostałem bardzo ciekawe zdjęcia… i mama
chciała cię uściskać. – zerka na mnie i lekko się uśmiecha.
- Zdjęcia?
- Po pierwsze obiecałaś nam, że nie
będziesz chodziła na imprezy, po drugie zgodziliśmy się na akademik tylko i
wyłącznie bo ty tego chciałaś, po trzecie… no dobra trzeciego nie ma. Bella
jesteś niepełnoletnia, spożywałaś alkohol i robiłaś rzeczy których teraz nie
pamiętasz. Zostaniesz w domu dopóki ja i Emmet nie wrócimy. – tłumaczy. – Mama
nie może zostać sama, wiesz przecież.
- Ale ja… szkoła. Muszę iść w
poniedziałek na zajęcia. – mówię cicho.
- Wiesz nie wiem co zrobić. Piłaś,
spotykałaś się z jakimiś chłopakami, a obiecałaś mi że…
- Demon ja nie miałam zamiaru tak spędzić
weekendu. Miałam iść tam tylko na godzinę. A chłopaki? Nie rozumiem o co ci
ostatnio chodzi przecież wiesz, że żaden jakoś nigdy się za mną nie uganiał.. –
przerywam mu.
- Masz niską samoocenę, skarbie. A teraz
posuń się Emmet zaraz wsiądzie.
Nigdy. Ale to nigdy nie rozumiałam tego
człowieka. Ale teraz przechodzi samego siebie. Przejeżdżamy przez kilka
przecznic, stajemy aby Emmet mógł wsiąść.
- Hej Mała. – przytula mnie.
- Hej Duży. – przedrzeźniam go.
- Ej słyszałem, że nieźle poimprezowałaś
dzisiejszej nocy. – puszcza mi oko.
- Wolałabym nie imprezować, ale nie
miałam wyjścia. – wzdycham ciężko. Emmet się śmieje.
- Mówiłeś jej Damon? – zwraca się do
mojego brata.
- Taaa.
- Jak będziesz cicho i powiesz Kate, że
jedziemy koncertować to my również nie piśniemy słówka mamie o twojej szalonej
nocy. – proponuje Emmet. Bez dłuższego zastanowienia zgadzam się. Niepotrzebnie
bym ją denerwowała.
Po kilku minutach powiadamiają mnie
jeszcze o dzisiejszym koncercie, który mają za dziesięć minut… Z wielką
niechęcią idę z nimi za kulisy.
- To jak Młoda? Zaszczycisz nas dzisiaj
swoim głosem? – pyta mnie Jake kiedy już docieramy na miejsce. Emmet i Damon
poszli się przebrać.
Kiwam przecząco głową. Głośno tu, wszyscy
piszczą i się drą. Moja głowa pęka.
- Masz może jakąś tabletkę? – pytam
cierpko.
- Jasne. Kac? – śmieje się.
- To wcale nie śmieszne. – buczę idąc za
nim w stronę jakiegoś pokoju.
Jake jest perkusistą w ,,Expensive”,
dłuższe blond włosy, wysoki, błękitne oczy. Ładny, ale nie ma tatuaży ani nic z
tych rzeczy…. Szkoda.
- Proszę. – podaje mi białą pastylkę.
Dziękuję i szybko ją połykam. Wdrążamy się z nim w rozmowę, jest naprawdę miły,
ma dwadzieścia jeden lat z tego co wiem… i bardzo ładnie rysuje. Jednak nie
poszedł do żadnej szkoły plastycznej. Nie pytam dlaczego. Znam się z nim długo,
ale nigdy nie rozmawialiśmy dłużej niż pięć minut.
- Tu cię mam. Za trzy minuty na scenie
Jake. Bella spadaj za kulisy, chyba że… śpiewasz? – pyta podejrzliwie. Ponownie
kiwam przecząco głową. Udaję się za kulisy i zakładam słuchawki stolarskie, za
Chiny nie wiem skąd Emmet je wytrzasnął, ale za to go kocham. W nich jest cicho
i spokojnie, praktycznie nie słyszę nic.
Nucę cicho jakąś melodię i zdaje sobie
sprawę, że z chęcią bym zaśpiewała. Naprawdę to lubię, ale nie dziś. Kiedyś
chodziłam z chłopakami na próby… hmm to znaczy próby przychodziły do naszego
domu, a ja i tak nie mogłam się na niczym skupić więc korzystałam z okazji i
śpiewałam z nimi. Napisałam nawet piosenkę, którą zaśpiewałam kilka razy na ich
koncertach. Ale stwierdziłam, że to za dużo stresu i już od jakiegoś roku się tym
nie zajmuję…
Po dwóch godzinach, może dwóch i pół…
Emmet przebudza mnie z cudownej drzemki którą sobie ucięłam i prowadzi do samochodu.
Po kolejnych trzydziestu minutach wjeżdżamy na duże podwórko, a moim zaspanym
oczom ukazuje się nasz cudowny ogród z wielkim osiemnastowiecznym budynkiem.
♥♥♥
Hej kochani! ♥
Rozdział miałam dodać wczoraj, ale chciałam go troszkę dopcować i oto takim cudem jest dziś! ;>Przepraszam za wszelkie literówki etc.
Kochani moi!
WESOOOOŁYCH ŚWIĄT! SPEŁNIENIA NAJSKRYTSZYCH MARZEŃ! ZDROWIA, RADOŚCI I DUUUUŻO MIŁOŚCI <3
ŻYCZĘ JAA ♥
KOCHAM WAS!
Jutro urodziny Luis'a :')
On nadal ma 21 lat, 21 LAT! ♥
Dodam chyba specjalną notkę z tej okazji, ale już dzisiaj chcę mu życzyć żeby zawsze był takim wspaniałym wariatem, żeby kochał i El i Hazzę tak samo :D
Wszytskiego Naj Louuuuu ;*
Do jutr w takim razie! :D
Julia ♥
PS. Damon i Jack :')
Kto oglądał #Titanic? @.@
Ja tak!