Dom jest naprawdę duży, zbyt duży jak dla
naszej czwórki. Jest drogi u utrzymaniu – zwłaszcza w zimę… Dostaliśmy go po
moich pradziadkach od strony taty. Posiadłość Grey’ów… W domu jest siedem sypialni, początkowo był
to pensjonat, ale dziadek i babcia zrezygnowali z prowadzenia tego biznesu i po
prostu w nim zamieszkali. Cały z drewna, okna mniejszych rozmiarów niż w
normalnych domach, wielkie drzwi wejściowe. Nie mamy bramy, a podwórko jest
naprawdę śliczne, większość dnia w cieniu, na wieczór się rozjaśnia. Wokół jest
las, musimy jechać kilometr, żeby znaleźć się na dosłownie wjeździe do Londynu.
Jest tam wielka tabliczka z napisem ,,Londyn”, coś niezwykłego. Mimo tego iż
jesteśmy jakby na odludziu nigdy nie bałam się tego domu. Kocham go, wychowałam
się w nim.
Wychodzę z samochodu, do moich nozdrzy
dociera cudowny zapach lasu po deszczu… typowa Anglia, ciągle pada. Powoli idę
do domu, oglądam otoczenie – czując jakąś zmianę, której nie mogę wyhaczyć.
Damon otwiera drzwi i od razu wchodzi do środka… gentelman… idę za nim, ściągam buty. Stoję na środku
przedpokoju, naprzeciwko siebie mam ogromny salon, aby do niego wejść muszę
zejść po małych schodach. Robię tak i podchodzę do kominka. Okna w salonie są
ogromne, tylko te w pokojach i na przodzie domu są małe.
- Cassandro? – rozlega się głos mamy.
Odwracam się, patrzy na mnie przeszklonymi oczami z rozmazanym tuszem wokół.
Podchodzę do niej i mocno ją przytulam.
- Już dobrze, mamo. – uspakajam ją. Nie
muszę pytać co jest przyczyną jej łez, albo to wspomnienia związane z ojcem,
albo głupie słowo rzucone przez kogoś z otoczenia, które przewertowała na
wszystkie możliwe sposoby – przywłaszczając sobie ten najgorszy.
- Robimy kolację – drze się Damon z
kuchni.
- Jesteś głodna córciu? – pyta mnie mama,
łapiąc mnie oburącz za policzki. Kiwam głową potwierdzająco.
Siadamy na kanapie i dostaję zestaw pytań
na które umiejętnie i ostrożnie odpowiadam. Emmet woła nas na kolację.
Ostrożnie połykam kawałki kanapki z serem żółtym, nagle czuję uderzenie w prawą
stopę, ał! Unoszę głowę, Emmet patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami co jakiś
czas zerkając na moją szyję, marszczę czoło. Dłonią badam szyję – malinka!
Przekładam włosy na jedna stronę, tak aby ją zasłonić. Emmet rzuca mi jeszcze
pytające spojrzenie ale zanim mam okazję się wytłumaczyć Damon powiadamia mamę
o ich wyjeździe. Skoro nie jadą koncertować, to gdzie?
Posprzątałam z mamą po późnej kolacji i
pożegnałam się z chłopakami. Mama była zmęczona więc poszła praktycznie od razu
na górę, ja jednak postanowiłam obejrzeć jakiś film.
Po godzinnym oglądaniu rozmnażania się
pingwinów postanowiłam jak najszybciej zmyć się na górę. Te zwierzęta mają
naprawdę utrudnione życie seksualne… o czym ja myślę? Huh. Potrząsam głową
odganiając dziwne myśli.
Po gorącym prysznicu, suszę włosy i
zakładam piżamę składającą się ze spodenek i bluzy Emmeta. Kocham jego bluzy.
Wchodzę do swojej sypialni i niemal od razu rzucam się na zachęcająco
wyglądające łózko. Moje myśli spokojnie krążą wokół wczorajszej niepamiętnej
dla mnie nocy… Co mogło się wydarzyć? Mam nadzieję, że nie zrobiłam niczego
głupiego… i to zachowanie Harrego...
Powieki powoli robią mi się coraz cięższe,
a mrok w pokoju oświetlony jedynie księżycem im to ułatwia.
♥
Miarowe
stukanie sprawia, że mój mózg ponownie budzi się do życia. Co jest? Chwila
ciszy i znowu. Jakby jakaś gałąź zerwana przez wiatr waliła w moje okno. A
teraz podwójnie! Wstaję powoli z łóżka, podchodzę do drzwi balkonowych. Rozglądam
się po ciemnej nocy, jednak nic nie widzę oprócz cudownego, okrągłego księżyca
- musiały to być drzewa. Tak, ta na pewno to. Odwracam się i znowu. Wzdrygam
się lekko i powoli, najciszej jak potrafię otwieram drzwi balkonowe. Twarz
owiewa mi chłodny Londyński wiatr, przymrużam oczy ciesząc się cudownym
uczuciem. Mocniej owijam się bluzą i podchodzę do barierki.
Nie wieże!
- Harry?! –
piszczę. Pochylony zbiera coś z ziemi. Nieruchomieję, nie to niemożliwe, po co
miałby tu przyjeżdżać?!
- Cass? –
prostuje się szybko i spogląda w górę, na mnie.
- Co ty tu
robisz? – pytam nadal w szoku.
- Przesuń
się. – mówi zanim bierze rozbieg, rękami zahacza o kawałek balkonu. Odsuwam
się, Harry unosi ciężar ciała na dwóch dłoniach i przechodzi przez barierkę.
Staje naprzeciwko mnie. Czarne converse, tego samego koloru rurki, szara
koszulka i bordowa bluza, jest naprawdę przystojny. Kręcę głową wyrzucając
nieodpowiednie myśli z głowy.
- Co ty tu
robisz? – ponownie pytam.
- Ym…
zapomniałaś telefonu… znowu. – wyciąga mojego IPhona z kieszeni spodni.
Naprawdę? Tylko po to przyjechał? Wyciągam rękę, odbieram telefon z dłoni
chłopaka i zerkam na wyświetlacz 2:34?!
- Dlaczego
przyjechałeś? Dlaczego w nocy? – mocniej owijam się za dużą bluzą.
- Bez
powodu, chciałem oddać ci telefon.
Marszczę
czoło, macham ręką w jego stronę w geście ‘nie ważne’ i z powrotem wchodzę do
swojego pokoju. Próbuje zamknąć drzwi, jednak noga Styles’a między nimi a
framugą uniemożliwia mi to.
- Zaczekaj.
Mogę wejść? – pyta niepotrzebnie, ponieważ stoi naprzeciwko mnie.
- Nie.
- Cass nie
mów nikomu, że tu przyjechałem. – prosi spuszczając głowę.
- Słucham?!
Bezczelnie rzucasz mi kamieniami w okno, budzisz, pakujesz się do mojego pokoju
i prosisz o takie coś? Nie rozumiem o co ci chodzi! Dlaczego jesteś taki
trudny? – pocieram dłonią czoło chodząc od łózka do parapetu w kółko. – Jesteś
zbyt popierdolony jak na moją głowę, zwłaszcza teraz. Nie chcę cię widzieć.
Musisz wyjść – kładę dłoń na jego torsie i pcham w stronę drzwi balkonowych.
Zachowujemy się zbyt głośno, mama może się obudzić lada moment. Gwałtownie
odtrąca moją dłoń, twarz wykrzywia w bólu i cicho syczy. – Co jest, Harry?
- Nic. –
szybko się prostuje, próbuje przybrać beznamiętny wyraz twarzy. Zaintrygował
mnie, co ty masz pod tą koszulką Styles? Patrząc mu prosto w oczy – podciągam
jego szarą bluzkę do góry, zielone świecące oczy wyrażają zaskoczenie, ból i
wahanie. Powoli spuszczam wzrok na jego tors.
O. Boże.
- Znowu się
biłeś? – wyrzucam mu. Brzuch ma cały posiniaczony, czerwone zadrapania brudne
od krwi. A to wszystko na tym cudownym brzuchu, motyl – tatuaż na szczęście nie
ucierpiał.
- To nie ma
znaczenia. – mówi chłodno, odtrąca moją dłoń i opuszcza bluzkę. Po prostu nie
wierzę! O co chodzi mu tym razem? Mam w dupie jego brzuch, całego Harry’ego mam
aktualnie w dupie!
- Po prostu
wyjdź. – jęczę, obchodzę łózko dookoła i rzucam się na nie. Mam już go dosyć,
nawet tutaj w Londynie sobie nie odpuszcza. Kładę się na boku, a głowę wtulam
między poduszki. Czuje go obok siebie, jednak nie mam siły aby sprawdzić czy
jest tak naprawdę. Możliwe że sen wciągnął mnie do krainy marzeń, bo słyszę
cichutkie nucenie. Głos sprawia, że się rozpływam. Lekko zachrypnięty ale
czysty – tak doskonały. Odpływam…
- Nie wchodź do
mamy Cassy. – szepcze mi na ucho Damon. Mój mózg jako pięcio-latki nie jest
zbyt posłuszny. Damon cały umazany łzami znika za rogiem. Powolutku idę w
stronę sypialni rodziców.
- Draniu! Jak
mogłeś mi to zrobić?! Ja tak ci ufałam… Co z dziećmi, nigdy ich nie dostaniesz!
– krzyczy mamusia.
- Idiotko, naprawdę
myślałaś, że cię kochałem przez te wszystkie lata? Byłaś jedynie kluczem do
moich interesów. – odpowiada tatuś, mamusia podchodzi do niego i uderza go w
policzek. Tatuś chyba mocno się zdenerwował, targa kobietę do łóżka – rzuca ją
na nie i rozbiera. Mamusia piszczy i krzyczy. Co jakiś czas uderza ją w twarz.
Zakrywam rączką
buzię żeby nie piszczeć, po policzkach spływają mi łzy.
- DAMON! – drę się
na cały dom. Tata szubko na mnie spogląda, oczy ma całe czerwone i przeszklone.
Chyba płakał… tak wygląda.
- Ty mała dziwko. –
mówi do mamy. Puszcza ją, jest cała we łzach. Zdaję sobie sprawę, że głośno
płaczę. Próbuję nie oddychać. Tata z dziwnym uśmiechem powoli idzie w moją
stronę. A ja się cofam. – Chodź do tatusia, Bella. – jest coraz bliżej. Potykam
się i upadam na pupę, turlam się dalej.
- Aaron zostaw ją!
Ona jest jeszcze dzieckiem! – krzyczy mamusia z pokoju. Damon wbiega nagle na korytarz.
- Miałaś tam nie
wchodzić. – beszta mnie. Zaciska szczękę i podchodzi do taty.
- Ty mały
skurwysynie, przez ciebie to wszystko! – mężczyzna podchodzi do Damon’a. Szarpie
go za ramię i mocno uderza w twarz. Wszystko staje się jeszcze bardziej
zamazane, wchodzę do szafy i zamykam cichutko drzwi.
- Nienawidzę cię! –
słyszę krzyk Damona, głośne kroki i trzaśnięcie łzami. Piski mamy, krzyki taty…
- Jesteś
narkomanem, powinieneś się leczyć…
- Cass!
Cassandra! Wszystko dobrze, to tylko sen. Spójrz na mnie. – ktoś potrząsa moim
ciałem. Pięściami uderzam w nieznany mi przedmiot.
- Tak
bardzo cię nienawidzę! Nienawidzę! –krzyczę.
- Wiem,
wiem. Obudź się proszę. Spójrz na mnie, Cass. – kolejne turbulencje. Sen, tata…
SEN? Powoli otwieram powieki. Gdzie ja jestem? – Cassandro. Błagam, nie płacz.
Spoglądam
na Harry’ego. Harry? Co ty tutaj robisz? Unoszę się na łokciach i przecieram
mokre oczy. Nadal wstrząsa mną szloch, spowodowany snem. Myślałam że minęły…
Odkąd pojechałam na studia… wszystko było dobrze, ten koszmar już mnie nie
prześladował. Do dzisiaj. Jednak w tym domu wspomnienia nie mają szans zginąć…
- Co… ty tu…
robisz? – pytam, próbując się uspokoić.
- Nie wiem.
– szepcze. Nie mam siły ani ochoty zastanawiać się nad tym trudnym człowiekiem.
Na dzisiaj mi starczy. – Chodź, jest dopiero 3.24, połóż się. – rodzi Harry.
Wiem, że nie powinnam tak z nim i to w jednym łóżku. Ale w tym momencie mało
mnie to obchodzi, potrzebują kogoś bliskości. Zawsze to Emmet przychodził w
nocy wybudzając mnie z najgorszego koszmaru mojego życia. Harry lekko ciągnie mnie za
bluzę, opadam na poduszkę. Przygląda mi się uważnie… jakby czekając na zgodę.
Potakuję nieśmiało. Przysuwa się do mnie i mocno przytula. Robię to samo
wtulając głowę w jego szyję, bardzo go teraz potrzebuję. Ponownie zasypiam,
spokojna – nie martwiąc się rankiem. Zapach Harry’ego jest odurzający, bardzo
mi pomaga.
♥♥♥
Hej Miśki! <3 i="">3>
Rozdział dodany, czytajcie i oczywiście K-O-M-E-N-T-U-J-C-I-E! <3 b="" i="">3>
Jutro SYLWESTER! Ach 2014 ciekawe co nam przyniesiesz ^^
Mam male urwanie głowy, bo w tym roku to ja wyprawiam małego sylwestra dla przyjaciół :D
Sama się wkręciłam więc... xd
No więc idę zaraz jakieś ciasto zrobić czy coś :3
Jak coś to wbijajcie będzie gruba biba z picolo! haha
ŻYCZĘ WAM WIĘC, ŻEBY TEN 2014 BYŁ 1452525632 RAZY LEPSZY OD 2013 :D
KOCHAM! LOVE YOU ALL ♥
Julia ♥
PS. ZROBIŁAM ZWIASTUN BLOGA, ZNAJDZIECIE GO NA GÓRZE POD ZAKŁADKĄ ''ZWIASTUN'' <3 i="">3>
PS2. Własnie obejrzałam ICarly z One Direction HAHAHHA Dooobree <3 i="">3>
PS. ZROBIŁAM ZWIASTUN BLOGA, ZNAJDZIECIE GO NA GÓRZE POD ZAKŁADKĄ ''ZWIASTUN'' <3 i="">3>
PS2. Własnie obejrzałam ICarly z One Direction HAHAHHA Dooobree <3 i="">3>
Dom Cass:
Happy New Year!! :D Pierwsza! och matko dawaj nastepny rozdział! juz nie moge sie doczekac 12 <3
OdpowiedzUsuńHaha <3 HAPPY NEW YEAR YOU TOO <3 ♥
UsuńKocham,
Julia ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŹle napisałam, nooo :D
OdpowiedzUsuńHeheh,.. Do rzeczy :
Rozdział booooski :**
Już czekam na następny,
Taaalka :)
Haha <3 Dziękuję ;*
UsuńCiesze się, że ci się podoba ♥
Luuv Kiss
Julia ♥