Sobota.
Sobota rano, tydzień w szkole i mogę spokojnie
powiedzieć, że nie jest źle. Ludzie są mili… co niektórzy przynajmniej.
Ostatnie dni spędziłam z Arriane na przygotowaniach jej imprezy – dużo czasu
spędziłam z jej znajomymi, są w porządku oprócz Gabby i Harry’ego oczywiście –
taa, nie przypadliśmy sobie zbytnio do gustu, lokowatego nie widziałam od
środy, podobno wyjechał do rodziny… tak na początku roku? No nie ważne, ale
chyba dzięki temu, że go nie widzę mam dobry humor. A Gabby? Od środowego
‘’spojrzenia sobie w oczy’’ nie widziałam jej. Jednak jakoś nie sądzę, aby
odpuściła sobie upokarzanie mnie. Tego samego dnia, zbliżyłam się z Liam’em.
Jest naprawdę świetny, nie spodziewałabym się tego po nim.
,,- Twoje oczy są
czarujące. Nie wiem jak ty to robisz, ale jak się w nie spojrzy – to człowieka
do Ciebie ciągnie.’’ – rzekł Liam uśmiechając się, a wokół oczu zrobiły mu się
lekkie zmarszczki.”
Tak zaczęła się nasza pierwsza rozmowa na stołówce, tuż po jego szoku
na to jak przez kilka sekund toczyłam z Gabby ‘’bitwę na wzrok’’. Chyba jestem
za bardzo uprzedzona do ludzi… Poznałam Danielle – jego dziewczynę, jest
urocza. Naprawdę się kochają – nie widziałam jeszcze tak związanych ze sobą
emocjonalnie ludzi.
- Uważaj jak łazisz! – krzyczy na mnie chłopak, któremu niechcący wytrąciłam
telefon z dłoni.
- Przepraszam. – dukam i biegnę dalej.
Ach tak, jeśli o tym mowa… wzięłam się za swoją kondycję! Zayn, Niall
i Louis na W-F’ie mają ze mnie naprawdę niezłą polewkę, więc wzięłam się za
siebie. Pokonuję ostatni zakręt i wbiegam na teren campus’u. Dzisiaj ta
nieszczęsna impreza. Miałam zamiar nie iść w ogóle! Ale Arri by mnie
zamordowała, więc pójdę na dziesięć minut, później mam zamiar zmyć się do
akademika pod pretekstem nauki. Pokonuję ostatni schodek na piętro na którym
znajduje się nasz pokój. Wyciągam słuchawki z uszu i zerkam na godzinę. Siódma!
Równiutko.
Bravo Cass.
- Pobuuudka!!! – krzyczę otwierając drzwi na szerz, a te z hukiem
uderzają do ścianę. Zaskoczeniem jest to, że Arri siedzi przy swojej toaletce
malując oczy.
Arriane piszczy. – Kurwa! Cass jeszcze raz tak zrobisz, a cię zabiję!
Obiecuję. Już trzeci raz poprawiam tą kreskę! – krzyczy.
Śmieję się.
- Pomóc ci? – pytam przysuwając sobie krzesło, na którym siadam.
Zabieram eye-liner z jej trzęsącej się dłoni i maluję równiutką kreskę na lewej
powiece. Z zniesmaczoną miną zerka w lustro, rozszerza oczy i przybliża głowę
bardziej do lustra. Unosi głowę i spogląda na mnie z uniesionymi brwiami.
- Serio nigdy się nie malowałaś? – pyta podejrzliwie wskazując na
czarną kreskę, którą jej namalowałam.
- Serio, serio. – uśmiecham się przebiegle.
- Jakoś nie wierzę. – mruczy ledwo słyszalnie pod nosem. Ignoruje jej
komentarz, podchodzę do szafy i wybieram ciuchy na dzisiejszy dzień - granatowe
rurki i różową ‘’oczojebną’’ bluzkę.
- Wiesz… gdyby nie to, że twoja dupa wygląda zajebiście sexy w tych
rurkach to bym ci przyłożyła z buta. Jak możesz ukrywać taaaką figurę?! Już nie
jesteś małą dziewczynką, czas dorosnąć do ciuchów. Już nie masz siedemnastu
lat! – bulwersuje się czerwono-włosa.
- Właściwie to mam. – mrugam do niej.
Poszłam rok wcześniej do szkoły niż wszystkie dzieciaki, później
wynikły małe komplikacje z zamieszkaniem w akademiku – nie mając ukończonych
osiemnastu lat, ale Emmet z Damon’em jakoś to załatwili. Tak więc można
usprawiedliwić zachowanie moich braci i mamy – martwią się o mnie, bo mają
prawo. Nie jestem pełnoletnia.
- CO?! – krzyczy Arri. – To jak ty wczoraj kupiłaś ten alkohol?! –
kontynuuje. Wczoraj Liam, Roland i Dani zaprowadzili nas do jakiegoś nowego
baru, alkohol sprzedawał młody chłopak… uśmiechnęłam się jak zapytał o dowód,
on odwzajemnił go i podał szklanki już o nic nie pytając.
Na pytanie Arri tylko wzruszam ramionami.
- Zaczynam się ciebie bać. – mówi, układając zęby w szczerym uśmiechu.
Zabieram naszykowane ciuchy i idę do łazienki. Czekam chwilkę na zwolnienie
kabiny i biorę długi, gorący prysznic. Wycieram ciało, a włosy obwiązuję
ręcznikiem w tak zwany ‘’turban’’. Zakładam czyste ciuchy i z powrotem wracam
do pokoju.
- Kogo my tu mamy. – wita mnie ohydny głos Gabby, a sekundę później
gardłowy śmiech Harry’ego. Zamykam za sobą drzwi, brudne ciuchy wrzucam do
worka na brudy, który trzymam w szafie. Powinnam dziś iść do pralni – zapisuję
to w swojej pamięci.
- Arri, serio? – zerkam błagalnie na czerwono-włosą. Odpowiedna mi
grymasem i wzruszeniem ramion. – Możesz proszę zejść z mojego łózka? – zwracam
się do lokowatego.
- Raczej nie. – odpowiada obojętnie. Wzdycham głośno i ściągam ręcznik
z włosów. Siadam przed toaletką Arri i podejmuję się próbie rozczesania poplątanych
włosów w chwili gdy pozostali zaczynają mało obchodzącą mnie dyskusję. Kilka
minut później poddaję się i przed wcześniejszym uprzedzeniem zebranych tu
ludzi, włączam suszarkę. Nie mam siły do tych włosów, niby proste – jednak
trudne, że tak to ujmę.
Dopiero po wysuszeni udaje mi się je ogarnąć, w chwili kiedy mam
zamiar wiązać kitkę – zaczyna dzwonić mój IPhon. Zrywam się z krzesła i
podchodzę do mojego łóżka, na którym leży Harold.
- Daj mi telefon. – rozkazuję Harry’emu. Uśmiecha się głupkowato i
lekko unosi swoje biodra do góry. Marszczę czoło. Że niby ma go pod dupą?! Och!
No błagam! – Możesz mi go… podać? – dławię się powietrzem. Zwracam uwagę na
jego dzisiejszy strój: czarne, starte na kolanach rurki i biała koszulka z
troszkę większym kołnierzem niż w każdej innej. Dlaczego on musi być… taki?!
- Złotko… - zaczyna.
- Och! Daj spokój. – mówię, schylam się nad i wkładam rękę pod jego
ciało. Unosi kolano tak, że podcina mi nogi i upadam na niego. Piszczę cicho.
Leżę centralnie na nim, z twarzą przyciśniętą do jego piersi. Już mam zacząć
się bulwersować, kiedy do moich nozdrzy dociera jego zapach. Obezwładnia mnie,
cudowny…
- Serio Harry?! – pyta Gabby. Głupio to przyznać, ale z cichym
fuknięciem zsuwam się z jego ciała, kładąc się obok.
Po co to było?
Odwraca twarz w moją stronę, nasze tęczówki się spotykają. Nigdy nie
spotkałam się z tak intensywnym zielonym, jaki mają jego oczy. Są naprawdę…
- Nie warto zostawiać swojego telefonu przy mnie, powinnaś to
wiedzieć. – mruczy mi wprost do ucha, przechodzą mi cudowne ciarki przez całe
ciało. Wciskam rękę pod jego plecy, w palce chwytam telefon i spoglądam na
ekran.
Harry?
C O ? ! Nie przypominam sobie, abym zapisywała jego numer w MOIM
telefonie! Dzwonił do mnie? Teraz?! Unoszę swoje ciało na łokciach.
- Żartujesz? – spoglądam na niego w szoku. Prycha cicho, puszczając mi
oczko. Niezdarnie przechodzę przez jego ciało, na co on tylko cieszy się
jeszcze bardziej. Uderzam go w ramię i siadam na drugim końcu pokoju. Gdzie
Gabby? – rozglądam się po pokoju, Arri jaki i Gabby… zniknęły.
- Harry, błagam cię po prostu powiedz o co ci chodzi! – spoglądam na
niego błagalnie. – Spróbujmy się dogadać, powiedz co chcesz postaram się to
zrobić, tylko zostaw mnie w spokoju. – kończę.
- Nie jesteś gotowa do tej rozmowy, kochanie. – siada na łóżku.
- Też tak myślę. – mówię do siebie. Wstaję i podchodzę do swojej
szafy, telefon chowam w tylnej kieszeni spodni i sięgam po worek z brudami. Jak
wcześniej postanowiłam, przyda mi się pranie.
Duże, zimne dłonie obejmują mnie w pasie – Harry obraca mnie w swoją
stronę i przyciska do szafy, jęczę cicho.
- Chcę Ciebie. – mówi z ustami zbyt blisko moich. Jego oddech muska
moje rozgrzane policzki. W brzuchu dzieje się coś dziwnego, a w głowie panuje
prawdziwa burza myśli. Zmysły wytężają się zapamiętując każdy szczegół z twarzy
Harry’ego.
- Żartujesz. – mówię stanowczo, próbując go od siebie odepchnąć.
Kolanem blokuje mi drogę.
- Chcę Ciebie. Będziesz moja. – patrzy mi prosto w oczy. Długie włosy,
które zazwyczaj są związane ciążą mi na ramionach.
- Co z tobą nie tak, Harry? – poodejmuję kolejną próbę odepchnięcia go
od siebie. Nic, dłońmi zagradza mi drogę ucieczki – umieszcza je z dwóch stron
mojej głowy. Powoli zaczynam czuć
strach.
- Zakochasz się we mnie. Nie będziesz mogła wypędzić mnie z myśli… -
mówi dalej, jakby mnie nie słyszał. Łapie kosmyk moich włosów i wkłada go za
ucho, otwieram buzię aby coś powiedzieć, ale zaraz ją zamykam. Do pokoju
wchodzi Danielle, Harry szybko się ode mnie odsuwa.
- Hej Dani. – podchodzę do niej i mocno ją przytulam widząc jej
zagubioną minę.
- Może ja… - zaczyna.
- Nie, Harry właśnie wychodził. – wyprzedzam ją. Gromię go wzrokiem,
Harry jedynie śmieje się cicho i wychodzi.
- Cass? Co to było?! – piszczy Danielle.
- Nie wiem, to jakiś psychol! Błagam cię chodźmy stąd. – biorę w rękę
worek i ciągnę ją za dłoń. W drodze wiąże włosy.
Dani jest lekko w szoku, to tak jak ja. Nie mam pojęcia co właśnie się
stało. Mam nadzieje, że to był jeden z tych głupich żartów Mr. Styles’a. Nie
mam zamiaru o tym myśleć. To czemu kurde, to nie chce wyjść z mojej głowy?!
Idę z Danielle do pralni gdzie piorę i suszę swoje ciuchy, a następnie
z powrotem zanosimy je do mojego akademiskiego pokoju. W środku spotykamy
Rolanda, Liam, Louis’a i Eleonor. Po długiej namowie Louis puszcza swoją
ukochaną, zabieramy ją więc na pyszny
obiad – El okazuje się być strasznie nieśmiała, ale słodka. Danielle sprzedaje
nam wszystkie plotki, opowiada i doradza. Po skończonym obiedzie idziemy
jeszcze na małe zakupy, jednak nic sobie nie kupuję oprócz gum do żucia. Mam co
prawda kartę, ale nie chcę wydawać kasy na bzdety, mamie i tak jest ciężko.
Jednak Dani kupuje mnóstwo ciuchów. Kiedy docieramy do akademiku jest po
dziewiętnastej, dostaje nam się niemały ochrzan od czerwonego elfa, czytaj
Arriane. Niechętnie zakładam na siebie jasne, łososiowe spodenki i białą bluzkę
– którą na siłę wpycha mi Arri, na rozpuszczone włosy i makijaż już nie udaje
jej się mnie namówić.
- Kocie! Troszeczkę pudru cię nie zabije. – zapewnia mnie Arri,
trzymając centymetr od mojej twarzy gąbeczkę nasiąkniętą drobinkami różu.
Kiwam przecząco głową.
- No to chociaż daj włosy rozpuścić. – prosi.
- Arriane! Naprawdę aż tak nieładnie mi bez tony makijażu na twarzy i
wystylizowanej fryzurą? Nie bardzo zależy mi na wyglądanie…
- Udam, że nie słyszałam. Musi ci zależeć, zaraz osiemnastka, a nie
chodzi mi o ‘’tonę makijażu na twarzy” jak to ujęłaś tylko o troszeczkę różu na
policzkach! Masz piękne długie włosy, dlaczego nie chcesz ich rozplątać?!
Przecież nie umrzesz od tego. – coś mi się wydaje, że czerwony elf powoli
odpuszcza i tracie we mnie wiarę. Śmieję się w duchu. – Jesteś niesamowicie
uparta Cassandro! – Arri tupie nogą niczym mała dziewczynka i z czerwoną twarzą
siada na swoim łóżku.
- Nawet nie marz, żeby się sprzeciwiać co do założenia tych butów.
Tego ci nie odpuszczę! – złość wręcz z niej kipi, wskazuje na białe platformy
ustawione przy mojej szafie. Jęczę cicho.
- W życiu nie miałam na nogach szpilek! Chcesz mnie zabić?! Przecież
one mają około piętnastu centymetrów! –krzycz na Arri, no normalnie na nią
krzyczę. Dlaczego ona tak bardzo chce zmienić moje życie? Niby tylko wygląd,
ale wygląd to praktycznie wszystko co mamy no i kwitek z uczelni z ocenami, ale
tak czy tak to najpierw patrzą na wygląd. No tak kurde było jest i będzie, a
niby to jest na drugim planie… ta jasne.
- To zabolało! – łapie się teatralnie za serce. – Jak mogłaś NIGDY nie
chodzić w butach na obcasie?! – jest przerażona.
- Normalnie, wolę trampki. – wskazuję na swoje bordowe Converse.
- Więc czas na zmiany. – wstała z łózka, podeszła do szafy i wzięła
swoje szpilki w ręce podają mi je, ze zbolałą miną przyjmuję je, siadam na
swoim łóżku i zakładam platformy na stopy.
- Jak się zabiję, przeżyjesz najprawdziwszy Paranormal Activiti.
Obiecuję ci to. – przyrzekam powoli idąc wzdłuż pokoju, po raz setny - próbując
nauczyć się chodzić na wysokich butach.
- Oj tam, dobrze ci idzie. Łap torebkę – rzuca w moją stronę coś
wyglądającego jak portfel. Mruczę ciche dzięki przyglądając się torebeczce. Na
imprezę podrzuca nas kumpel Liama… Paul? Jakiś starszy facet, ale miły,
przynajmniej mogę tak stwierdzić po piętnastu minutach znajomości. Wychodząc z
samochodu, słyszę dudniącą muzykę.
♥♥♥
No więc tak, przepraszam, że dodaję naprawdę po długiej przerwie! :(
Miałam dodać w niedzielę, ale coś mi się zrypał ruter i komputer nie łapał zasięgu ;CC
Przepraszam jeszcze raz, następny będzie na 100% w przyszły weekend :)
Ten, miałam dodać jutro, ale w związku z tym, że idę na urodziny koleżanki dodałam dziś ;*
LOVE YOU ALL! ♥
Julia ♥
PS. BOOOSKIEE! <3 Śmiech Hazzy >>>>>>>>>>
ś w i e t n y
OdpowiedzUsuńj a k
k a ż d y
♥
Omfg *.*Dziękuję ;*
UsuńJulia ♥
Jeju brakowało mi czytania twojego bloga :) Cieszę się, że postanowiłaś dodać ten rozdział dzisiaj i, że następny będzie niedługo :D
OdpowiedzUsuńHeheehe... Teraz opisz impre i wstawiaj, bo sie nie moge doczekać :]
Paaaaaaa..
Taaalka :*
Cieszę się, że ty się cieszysz *_* Następny już niedłuuugo ^^
UsuńKocham,
Julia ♥
Haza na gifie jest faktycznie boski.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że w końcu dodałaś rozdział bo trochę brakowało mi twojego bloga przyznam to szczerze i bez ogródek.
Harry zachowuje się jeszcze bardziej dziwnie niż przedtem. Wtedy nie było wiadomo o co mu chodzi, łaził zły i o wszystko się czepiał. Teraz natomiast wygaduje rzeczy, o których dziewczyna nawet nie pomyślała.
Jestem ciekawa czy coś wydarzy się na imprezie z niecierpliwością czekam na kolejny i śle Ci buziaki! :)x
Zagadkowy Hazz *O* Następny będzie dodany już w normalnym tępie, miałam lekką awarię, ale już ok ;* Dziękuję za miłe słowa <3
UsuńKiss,
Julia ♥
Ciekawe co kombinuje Hazz ..
OdpowiedzUsuńRozdzial zajebisty stesknilam sie :)
ghfdjkdvnbghj *_* DZIĘKUJE ;*
UsuńJulia ♥
MOJA KOCHANA PRZEPRASZAM Z CAŁEGO SERDUCHA, ŻE DOPIERO TERAZ KOMENTUJĘ, ALE POSTANOWIŁAM, ŻE BĘDĘ KOMENTOWAĆ I CZYTAĆ TYLKO W WEEKENDY I OTO JESTEM!
OdpowiedzUsuńNo tęskniłam już malutka :)
Rozdział super, jeszcze ten Styles... co on do cholery kombinuje, hm ? No nic, trzeba czekać i tak też właśnie uczynię c;
Pozdrawiam, życzę weny i do następnego ♥ /@Dupa_Horanaa
Tak strasznie dziękuję, kochanie ;*
UsuńTo że czytasz sprawia mi wiele radości, a to że komentujesz i chociaż troszeczkę ci się to podoba rozwala miodem od środka! :D
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!! <3
Pozdrawiam cię słońce również,
do następnego,
Julia ♥