niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 7

- Cass… wszystko okej? – Arriane dopada do mnie mocno mnie przytulając.
- Tak, wszystko dobrze. – zdobywam się na uśmiech. – A co to było? – wskazuję na drzwi.
- Usiądź. – prowadzi mnie do łóżka, siadam. – Słuchaj, co ty mu powiedziałaś? On… chciał żebym się do niego przeprowadziła. Co w ogóle nie wchodzi w grę, ale mniejsza o to. Dawno nie widziałam go tak zdenerwowanego. Czy on cię jakoś skrzywdził? Słuchaj znam go już długo i wiem jaki jest naprawdę. Dziewczyny są dla niego jak zabawki, każdego wieczoru inna. Nie szanuje naszej płci… Nie jest typem z którym możesz się po prostu przekomarzać. Jest strasznie uparty, a z małych kłótni wszczynają się bójki. Przynajmniej raz w tygodniu widzę go z siniakiem, lub rozciętą wargą. Powiedział ci coś niemiłego? Proszę, nie bierz tego do siebie… wyglądasz jakbyś płakała. – Arri gada nie pozwalając dojść mi do słowa. – Nie przejmuj się tym cokolwiek ci powiedział, on po prostu taki jest. Nie zmienisz go, wydaje mi się że dużo w życiu przeszedł. – kończy, patrząc na mnie wyczekująco. A ja zastanawiam się jak i co jej powiedzieć.
- Bo on… pokłóciliśmy się. Na W-F’ie uderzył mnie piłką, a później obudziłam się w gabinecie pielęgniarki,  on już tam był. Powiedział że mam zostawić cię, was wszystkich w spokoju, że jestem suką i do was nie pasuję, powiedział że ma przeze mnie tylko problemy. – na końcu załamuje mi się głos. Arri mocno mnie przytula. – Proszę mogłabyś po prostu powiedzieć mu, aby nie przychodził tutaj? Ja ograniczę nasze kontakty do jak najmniejszej możliwości. – uśmiecham się smutno.
- To że jest moim przyjacielem nie oznacza, że będę go słuchać! Proszę cię, Cass. – roześmiała się. – Miejmy go po prostu w dupie. Jesteś bardzo miłą i delikatną osobą, mam zamiar się z tobą zaprzyjaźnić! Meczy mnie już Gabby. – złapała mnie za dłonie lekko je ściskając.
- Na pewno? Nie chcę żebyś miała przeze mnie jakieś problemy…
- To już ustalone! A teraz zapraszam na zakupy. – pociągnęła mnie do góry. Podała mi jakąś szarą torbę i kazała za sobą iść. – Będziemy musiały ciągać za sobą Rolanda, nie mam samochodu… a  z Harry’m raczej nie mam ochoty dziś przebywać, nieźle się z nim o ciebie pokłóciłam. – puszcza do mnie oczko. - No więc poprosiłam Rolanda żeby pożyczył samochód od starszych i zgodził się robić nam dziś za szofera.
Posłałam jej wymuszony uśmiech, ponieważ myślami byłam już gdzieś indziej.
Nie chcę żeby przeze mnie kłóciła się z przyjaciółmi – to jest ostatnia rzecz o jakiej marzę. Przeżyłam tyle czasu bez przyjaciół więc i teraz dam radę. No ale coś zauważyłam, że aby przegadać moją współlokatorkę trzeba mieć naprawdę niezłą nawinkę. Z czego… przyznam się bez bicia… ja na pewno nie słynę. Jedziemy już jakieś pół godziny, Roland co jakiś czas zerka w lusterko obdarzając mnie współczującym uśmiechem. Z tego co wyłapałam Arri opowiada o balu, który MAMY zorganizować pod koniec października.  Tak mamy, to znaczy… Jak ona to nazwała? Dzisiejszy dzień jest okresem próbnym, jak mi dobrze pójdzie doradzanie jej to zgodzi się mnie przyjąć na pełny etat… Cokolwiek to znaczy – zaśmiałam się w duchu.
- Wiesz myślałam z Gabby nad strojami, ona stawia na coś mega sexi i mega krótkiego – zastanawia się przez chwile. – W sumie czego innego mogłam się po niej spodziewać. –dodaje z uśmiechem. – A Ty Cass? Jak myślisz?
Brrr… Gabby, od razu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Jezu co jej odpowiedzieć? Już wiem, że nie będzie mnie na tym balu! Wspaniałomyślna Arriane pomyślała nawet o tym, by każdy przyszedł z osobą towarzyszącą. Cudownie!
- Ja – Um – Jeśli ma to być bal, to wydaje mi się że można zrobić go w bardziej ‘’starodawny’’ sposób. Mężczyźni w garniturze. – Roland ciężko wzdycha, puszczając mi przy tym pełne niedowierzania spojrzenie. – Przepraszam. – mówię bezgłośnie. – A my w długich sukniach. – kończę mówiąc już normalnie.
Taa, wyrwałam to z jakiegoś filmu. Długie sukienki w garnitur… pff. Jasnee.
- Też tak myślę! – piszczy, gwałtownie odwracając się w moją stronę. – No więc przegłosowane. Będą długie sukienki! A sale ubierzemy tak nastrojowo… wszędzie kwiaty! A sufit będzie wyglądał jak najpiękniejsze niebo…
Oj, chyba podsunęłam jej nowy temat. Upss…
Paplanina Arri nie kończy się nawet kiedy wychodzimy do sklepu. Duży ten sklep, bardzo duży. Po dwóch godzinach chodzenia mogę spokojnie stwierdzić, że po pierwsze: jest tak duży, że nawet sobie nie wyobrażałam, że jest taki duży, po drugie zdecydowanie zakupy z Arri to coś… na co trzeba mieć dużo energii i siły fizycznej – psychicznej też, ona zdecydowanie za dużo mówi! I po trzecie: nie mam siły! A tak poza tym w tym sklepie jest dosłownie wszystko!
- Po co ci tyle alkoholu?! – piszczę widząc jak dokłada chyba z dziesiątą skrzynkę wódki.
- Kochanie, uwiną się z tym w godzinę. – zapewnia mnie.
- Albo szybciej. – nuci Roland z chytrym uśmieszkiem. Przewracam oczami
- Znalazłaś te rurki? – pyta Arri spoglądając na mnie.
- Mhm, fioletowe czy czerwone? – pytam unosząc oba opakowania do góry.
- Fioletowe.
Po kolejnych dwóch godzinach chodzenia po sklepie, zaczynającego się od niewinnego zdania Arri: ,,- Jeszcze tylko coś słodkiego.” w końcu stoimy przy kasie z trzema wypchanymi po brzegi wózkami sklepowymi. Już nawet nie zwracam uwagi na dziwne spojrzenia ludzi. Zerkam rozbawiona na Arri i Rolanda, którzy zawzięcie wystawiają wszystko na taśmę.
Po kolejnych kilkunastu minutach zamykam bagażnik dziwiąc się jak to wszystko zdołaliśmy do niego upchać. Na dworze już robi się ciemno, dużo czasu zajęły nam te zakupy, ale nie powiem bo bawiłam się świetnie mimo tego iż jestem okropnie wykończona.
FUCK!
Muszę się jeszcze uczyć, a już wpół do 9!
- Może skoczymy jeszcze na jakąś kawę? - proponuje Arri.
- To dobry pomysł. -przytakuje jej Roland.
- Wiecie, bo powinnam się jeszcze pouczyć na jutro... - zaczynam.
- No tak, ja też powinnam coś ogarnąć. - smuci się czerwono - włosa.
Cieszę się w duchu, mimo tego że serio napiłabym się jakiejś dobrej kawy. Moje rozmyślanie przerywa piosenka Damona?! WTF? Widzę jak Roland wyciąga telefon z kieszeni i zmieszany zerka na wyświetlacz.
- Czego on chce? - mruczy pod nosem i przykłada telefon do ucha.
- Co tam? - rzuca do słuchawki. - Na zakupach... Tak, z Arriane i Cassandrą. - niepewnie zerka na Arri. Dziwnie tak przysłuchiwać się jednej stronie. - Harry, o co ci chodzi? - buczy.
Harry?! No błagam, nie chcąc słyszeć dalszej rozmowy wsiadam do samochodu. Po moich policzkach mimowolnie spływają pojedyncze łzy. Nie wiem co myśleć o Harrym. To że mnie nie lubi jest pewne. Pff.. nie lubi? Nienawidzi. Jeszcze tylko zostaje sprawa dlaczego?! Nie powinnam o nim w ogóle myśleć, psuję sobie tylko humor!
Jednak uparta część mnie cholernie chce wiedzieć o co mu chodzi. I dowiem się tego, to jest pewne.
Czuje jak chłodne powietrze wtarga do samochodu,a na siedzeniu kierowcy siada Arriane. Usadawia się w moją stronę i spogląda na mnie smutnym wzrokiem.
- Wszystko okej? - pytam przegryzając wargę.
Jej mina jest jakby... współczująca?
- Tak, to znaczy nie. Dzwonił Harry - patrzy na mnie badawczo.
Jego imię odbija się w moich uszach jak echo. Takie nieznośne echo. Marszczę czoło.
- Ja i Roland musimy jechać do Londynu. Teraz. - nadal błądzi po mnie badawczym wzrokiem.
- Spokojnie mogę wrócić autobusem. - chyba zrozumiałam o co jej chodzi.
Myślę ze dam radę dojechać nawet bez jakiejkolwiek przesiadki.
- Nie, nie o to chodzi. Zawieźlibyśmy cię spokojnie, ale musisz tu zostać i przekazać coś… Harremu. – szukam jakiejkolwiek oznaki żartu na jej twarzy. Nic. Patrzy na mnie z grobową miną.
- Żartujesz prawda? – uśmiecham się kpiąco.
Ona nie może mi tego zrobić!
- Nie. Cass błagam, to tylko głupie klucze. Przyjedzie tu po ciebie za jakieś 15 minut i zawiezie do akademika. Obiecał, że nie sprawi ci przykrości. – mówi lekko łapiąc mnie za rękę.
Taa, jasne.
Miliony ostrzeżeń i wątpliwości chodzi mi po głowie. Nie dam rady siedzieć z nim w aucie.. sama z NIM.
Potrząsam szybko głową.
- To się nie uda. On mnie nienawidzi. – mówię szybko.
- Cassandro, on nie jest taki zły. Nie warto się go bać. – nie zauważam jak, z drugiej strony staje Roland.
- Ale ja się go nie boję… nie przepadamy za sobą po prostu. –buczę.
- Okej. Czyli co dzwonić do niego? Żeby nie jechał? – rzuca pytające spojrzenie Arri.
- Na to wygląda. – czerwono-włosa wzdycha teatralnie.
- Jezu! Niech wam będzie. Ale jeśli znajdziecie moje zwłoki gdzieś w rowie… wiedźcie że mój duch nie da wam spokoju do końca życia! – grożę.
Jednak chyba nie za bardzo się tym przejmują, ponieważ chwilkę później czuję na sobie malutkie ciało Arriane.
Zostaję wyciągnięta z samochodu i pchnięta na pobliską ławkę przez Arriane, podaje mi klucze i całuje w policzek.
Dobrze że dziś nie jest jakoś bardzo zimno. – myślę. Przymykam powieki, a kiedy je otwieram widzę czarnego Range Rower’a. Kiedy dostrzegam kierowcę pojazdu moim ciałem wstrząsają pojedyncze dreszcze. Nawet nie za bardzo przyglądam się jego twarzy, obchodzę auto dookoła i wsiadam na miejsce pasażera. Nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem rusza z piskiem opon. Szybko zapinam pasy i głośno wciągam powietrze zdając sobie sprawę, że właśnie przejechaliśmy na czerwonym świetle.
Spoglądam w lusterko i łapię Harrego, że robi to samo. Prycha i podgłasza radio.
Po prostu nienawidzę jak tak robi, zbywa mnie już tak któryś raz!
Jedziemy kolejne dziesięć minut w ciszy, a w mojej głowie powstaje plan rozmowy, który mam zamiar z nim przeprowadzić. Jednak za chiny nie wiem jak ją zacząć… zwłaszcza, że muzyka jest głośno – nie usłyszy mnie. Postanawiam na zbyt odważny ruch z mojej strony, chwilkę się lękam, ale wyciągam rękę i wciskam mały przycisk dwa razy - zanim czuję dużą zimną dłoń zaciskającą się na mojej. Wzdrygam się gwałtownie, gorący i zimny pot jednocześnie oblewa moje ciało, oczy wędrują na jego twarz – jest zły. Zły? To za mało powiedziane, wściekły. Szczęka mocno zaciśnięta, czarne oczy ciskające w moją stronę pioruny. Zabieram swoją rękę i przyciskam plecy do siedzenia.
- Nigdy. Nie. Dotykaj. Tego. Radia. – każde słowo mówi oddzielnie. Zaciska szczękę jeszcze mocniej ręką przeczesuje włosy.
- Prze-przepraszam. Ja chciałam tylko… - jąkam się, kuląc pod jego wzrokiem.
- Kurwa! – krzyczy, gwałtownie skręcając. – Musisz być taka?
- Jaka? Powiedz co robię nie tak?
- Wszystko. Nie powinno cię tu być. – cedzi przez zęby jakimś innym głosem.
- Nie rozumiem. – mówię bardziej do siebie niż do niego.
- No właśnie kurwa, nic nie rozumiesz.- rzuca, kolejny raz gwałtownie skręcając.
- To moż.. – przerywa mi.
- Jesteś tak samo beznadziejna jak ten twój braciszek. Prawdziwa kujonka co? Wspaniałe życie?
- Co ty pierdolisz Harry? Jaki braciszek? Nie zdajesz sobie sprawy… nie chce mi się nawet gadać! – krzyczę. Znowu zaczyna temat mojej przeszłości. – Gówno wiesz.
- Tak myślałem. – śmieje się gardłowo.
Wjeżdża na parking przed akademikiem.
- Nic nie wiesz! Mój brat?! Moje życie to jedno wielkie gówno! Masz jakieś problemy psychiczne? Co z tobą nie tak?! Ciągle naskakujesz na mnie jakbym ci coś zrobiła. Ale masz rację. Jestem beznadziejna. Wiesz? Możesz wyzywać sobie mnie, ale o mojej rodziny się odpierdol! W życiu nie przeszedłeś przez takie piekło jak oni! – krzyczę. Ścieram łzę, kiedy wspomnienia zapełniają moją pamięć. Rzucam w niego kluczami, które miałam mu dać i wychodzę z auta trzaskając drzwiami. Biegnę przed siebie nie reagując na dziwne spojrzenia pojedynczych uczniów rzucanych w moją stronę. Na ostatnim zakręcie potykam się i upadam na podłogę.
Nie mam już siły. Podnoszę się i plecami przylegam do ściany przy jakiś drzwiach. Tak strasznie go nienawidzę, chyba nigdy nie spotkałam tak złego człowieka. On nie ma serca. Przyciągam nogi i oplatam rękami cicho łkając.
Nie wiem ile tak siedzę, ale czuję jak nogi mi drętwieją. Duże dłonie na moich ramionach sprawiają, że po ciele rozlewa mi się fala ciepła i wiem, że to Harry. To dziwne, że moje ciało tak reaguje na jego dotyk. Ale jeszcze dziwniejsze jest to, że on tu przyszedł. Po co?
Silne ramiona unoszą mnie do góry. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Jak dotyk może sprawić, że ktoś czuje się bezpieczny? Bezpieczny pod dotykiem swojego wroga?
Regularne dreszcze wstrząsają moim ciałem. Jednak nie są to te nieprzyjemne dreszcze. Te są inne, delikatne. Prawie pobudzając mnie do życia.
Harry przyciska mnie do ściany, otwieram oczy by napotkać zielone tęczówki. Tak piękne zielone oczy. Nie wierzę, że należą one do Harrego.
To niemożliwe.
Zielone – tak głębokie, że dosłownie w nich tonę.
Nie wiem nawet jak opisać to co w nich widzę. Najpierw nicość. Nic po prostu nic. Teraz kiedy się lekko rozszerzają – zaskoczenie. Powiększają mu się źrenice.
Oplatają je czarne rzęsy –długie, ale nie aż tak jak Zayna.
Dlaczego nigdy nie spojrzałam Harremu w oczy? Zawsze zaczynałam znajomość z kimś od spojrzenia mu w czy. Jedna nie z nim. Czy to coś znaczy?
Niekontrolowanie rozchylam wargi coraz bardziej dając się porwać przeszywającym tęczówką bruneta.
Patrzy mi prosto w oczy. Jakby czegoś szukał, albo coś znalazł…
Wzdrygam się. Jego dłonie coraz to mocniej zaciskają się na moich ramionach.
Ciechy jęknięcie sprawia, że również Harry wraca do świata żywych.
- Arriane prosiła mnie abym więcej nie sprawiał ci przykrości. – mówi cicho. Otrząsa się i zabiera rękę z mojego ramienia. – Sorry. – rzuca i odwraca się.
Fuck.
Tak Cassandro. Jesteś boska. Nic nie mów! Nic nie…
- Zaczekaj! – krzyczę. Zatrzymuje się i powoli odwraca.
Jezuu.. Jego oczy są teraz strasznie zagubione, jakby nad czymś intensywnie myślał. A tak poza tym… to BRAWO! Zatrzymałaś go.
- Co? – mruczy.
- Twoja ręka… - wskazuję na jego pokaleczoną dłoń. – Mogłabym ją opatrzyć. – proponuję już ciszej.
Moja uparta natura – nie wieże, że to powiem – ale jest nie do wytrzymania!
W sumie to jakby przeze mnie jest taka pokaleczona… ja go popchnęłam.
- Co? – pyta zbity z tropu. Unosi rękę i się jej przygląda. – Ach, nie to… nic. – mówi, unikając mojego wzroku.
- Skoro nic, to daj opatrzyć. – słyszę u siebie stanowczy głos. Serio?
- Daj kurwa spokój, Cass.
Pierwszy raz wypowiada moje imię, przezwisko. I robi to co prawda poddenerwowany, ale jego usta tak fajnie się układają…
CO??
GŁUPIA!
Przegryzam wargę.
- Nie to nie. – patrzę mu prosto w oczy.
Nie będę się go prosić, co to to nie! Odwracam się na pięcie i idę przed siebie. Moje myśli wypełniają się już czymś innym. Muszę przeczytać chociaż tematy, i skoro to Gabby zawsze ma robić rozgrzewki na w-f’ie to powinnam jakoś trenować czy coś…
- Zgoda! – słyszę przegrany głos Harrego.
Serio? Jakoś nie sądziłam że serio się zgodzi… nie ja byłam pewna że się nie zgodzi!
- Serio? – pytam, idzie w moją stronę.
Swoją drogą, ma niezłe nogi. Lepsze niż połowa dziewczyn.
Fuck! Cass z tobą nie tak?!
- Opatrz mi tą cholerną rękę. – mówi cicho, kiedy już znajduje się obok mnie.
Czyli moje plany z nauką… poszły się pierdolić.
To znaczy ten…
- Okej. – mówię powoli i uważnie, myśląc że to jakiś żart.
Otwieram drzwi i wpuszczam Harrego pierwszego, taa gentleman.
- Usiądź, wezmę apteczkę. – rozkazuję grzebiąc w szafie.
Gdzieś tu musisz być! Wkładałam cię. Jest!
Podchodzę do swojego łóżka gdzie usiadł Harry.
- Serio lubisz to łózko. – mruczę bardziej do siebie niż do niego.
- Taa, mamy wiele wspomnień. – klepie moją kołdrę.
Marszczę nos. Boże chyba nie chcę wiedzieć o jakie wspomnienia mu chodzi.
- Daj. – wyciągam swoją rękę, czekając na jego. Wyciąga ją w moją stronę zabawnie poruszając palcami.
Powstrzymuję się przed chichotem, przegryzając wargę.
- Możesz przestać to robić? – buczy. Marszczę czoło, o co mu chodzi tym razem? – Usta. Nie przegryzaj ich. – mówi.
Pomijając to, że prawie śmiałam się przy Harrym, to było naprawdę dziwne – jednak wypuszczam wargę z między zębów.
Daję sobie spokój z upierdliwym sumieniem na tą chwilę i postanawiam w końcu zająć się jego ręką.
Ałła. Ta rana wygląda naprawdę okropnie.
Delikatnie łapię jego dłoń, jest naprawdę duża. Biorę wacik i pocierając jego ranę dezynfekuję ją.
Syczy cicho, widzę jak drugą dłoń zaciska na kolanie.
Próbuję robić to jeszcze delikatniej jednak na marne.
- Kurwa. – syczy.
- Jeszcze troszkę. – mówię. Przesuwam się na dywan, klękając między jego kolanami.
Taa, dziwna pozycja, ale tak mi po prostu wygodniej myślę, że jemu też.
Ostatni raz najdelikatniej jak potrafię dotykam jego dłoni. Zakładam malutki bandaż.
- Telefon ci dzwoni. – mówi wyciągając mój telefon ze swojej kieszeni.
Co kurde?
- Skąd on się… - zaczynam.
- Po prostu odbierz.
- Okej. – biorę od niego telefon i zerkam na wyświetlacz. Emmet.
Przegryzam wargę i odrzucam połączenie.

Ok po pierwsze: NIENAWIDZĘ CIĘ BRACIE!
Po drugie: Nie odpisywałam na jego sms’a.
Po trzecie: CO MÓJ TELEFON ROBIŁ W KIESZENI HARREGO??!!
Szybko wybieram numer Damona i wciskam zielona słuchawkę.
- Cass? – słyszę po drugiej stronie. Wstaję i idę na drugi koniec pokoju.
- Damon wszystko okej, nie wiem po co się tak denerwujesz. – próbuję go uspokoić.
- Nie dyskutuj, mama odchodziła od zmysłów! Nie mogłaś chociaż odpisać? Yy.. – chyba zauważył że „opisałam”.  – Mogłaś zadzwonić.
- Przepraszam, miałam ciężki dzień. – spoglądam na Harrego, również mi się przygląda. – Gdzie jesteś?
- Za dwadzieścia minut będę pod akademikiem. – sapie.
- Nie musiałeś…
- Czekaj na mnie na dole. – słyszę zanim się rozłącza.
Super.
- Jak tam braciszek? – słyszę sarkastyczny głos Harrego.
- Dlaczego miałeś mój telefon? Dlaczego odpisałeś na sms’a?! – odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Odczep się Cass. – buczy.
- Słucham?! Harry nie zbywaj mnie. Po prostu odpowiedz. – podchodzę bliżej. Zielonooki wstaje i kieruje się w stronę drzwi.
- Dzięki za… um… bandaże. – rzuca oschle i trzaska drzwiami wychodząc.

Rzucam się na łóżko i krzyczę w poduszkę. Nie mam już siły.

♥♥♥

HIIII!
Ten rozdział jest MEGAA długi :D
Ale nie przyzwyczajacie się XD
Po prostu chciałam już skończyć ten dzień w jednym rozdziale ;))
Jednak i tak mi się to nie udałoo ;CC
Trudno, reszta za tydzień, lolz
DZIĘĘĘĘĘKI MIŚKI ZA WSZYSTKO! *__*
LOVE YOU ALL ♥
Julia ♥
PS. Kiedy jedna z przyjaciółek nie wie o co chodzi :D

9 komentarzy:

  1. Z każdym rozdziałem jest coraz lepiej msljdfnbsldjhfbgsljdfjb! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio?! :D bhjfkdmcnvbhfjdks,dcn *__*
      OMFG! THANK YOU <3
      ILY ♥
      Julia ♥

      Usuń
  2. Siem,
    Rozdział genialny, szkoda, że taki krótki ^o^ :c
    Nie, no żartuję, ale ja już się przyzwyczaiłam do takiej długości, hehe :D
    Czekam na następny, i ciekawe skąd Harry miał jej telefon ?
    Buziaki ,
    Taaalka ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SIEMA NIGGASIE! XD
      ACH OCH! <3 *__*
      Geniaaalny - dziękuję <3 :')
      Zdecydowanie za krótki... taa
      ty aka sarkazm :D lolz
      Podniosłaś mnie na duchu,a tak poza tym to własnie widziałam JAMESA ARTHURA W POLSKIM MBTM!!!! hufidkcnhj *_*
      JARAM SIĘ! <3
      PAAAA <3
      ILYSM ♥
      Julia ♥

      Usuń
  3. Hellloo! :D
    "Duży ten sklep, bardzo duży. Po dwóch godzinach chodzenia mogę spokojnie stwierdzić, że po pierwsze: jest tak duży, że nawet sobie nie wyobrażałam, że jest taki duży, po drugie zdecydowanie zakupy z Arri to coś… "
    Nie za dużo słowa dużo ? :D
    mogłaś to trochę inaczej napisać np:
    " Duży ten sklep, bardzo. Po dwóch godzinach chodzenia, mogę spokojnie stwierdzić, po pierwsze, że nie wyobrażałam sobie tak ogromnego miejsca na zakupy, po drugie ... " Nie brzmi lepiej? Mi się wydaje, że tak :D Oh tym bardziej, że za chwilę piszesz o DUŻEJ energii i sile i że Ari za DUŻO mówi.
    Kilka literówek, raz połknęłaś końcową literkę, ale tak to jest świetnie.
    Harry jest tak ogromną zagadką, albo trudnym orzechem do rozgryzienia, że nie wiem czy dam sobie z tym rade. Dużo wie, mało mówi. Raz jest zaskakująco miły po to by parę minut wcześniej czy później naskoczyć na naszą bohaterkę. I do jasnej cholery, skąd on miał jej telefon? Kradziej z niego? :o Dziwna sprawa, z niecierpliwością, czekam co dalej Weny, buźki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kradziej Haa xd Niewiarygodne :D
      Masz rację trochę za dużo tego ,,DUŻO:, ale jakby troszkę o taka plątaninę słów mi chodziło :D Dziwne, ale serio mówię ^^
      Dziękuję za uwagi, to dla mnie wiele znaczy! ♥
      Dziękuję,
      ilysm
      Julia ♥

      Usuń
  4. OMFG TEN BLOG JEST TAKI NDPSNSJDBDPDNDKDJDNDJDBDODB *O*
    Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz i nie mogę się doczekac kolejnego ! Jezuuuu niedosc że zajebisty pomysł to jeszcze masz wielki talent do pisania ! Choć na początku nie spodobala mi się forma w jakiej piszesz (przeważnie czytam w innych) to teraz jestem zachwycona ! Serio jesteś cudowna i Twoje opowiadanie również. Pozdrawiam i życzę duuuuzo weny <3 /@Dupa_Horanaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMFG! Nawet nie wiesz ile ten komentarz sprawił mi radości! :')
      Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! <3 ;**
      Piszę w czasie teraźniejszym co właśnie odrzuca wiele osób ;C
      Ale jak widać można się przyzwyczaić!!! yaay!!! <3 @#$#$ ♥
      Luvvs,
      Julia ♥

      Usuń
  5. Nominowałam Twój blog do Liebster Award, jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej na ten temat, to wszystko znajdziesz u mnie na blogu : http://onedirectionblogpeoplechange.blogspot.com/ . Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń