sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 6

Stwierdziliśmy, że nie zdążymy zjeść śniadania na mieście… więc została tyko stołówka, która znajduje się w budynku. Ostrzegli mnie przed tym, że nie wiadomo z czego składa się to stołówkowe jedzenie… ale serio, nie sądziłam, że będzie wyglądało aż tak strasznie!
Siedzę wpatrując się w zieloną niczego nie przypominającą papkę… szpinak? Brukselki?! Cokolwiek! Ale nie… nie zgadnę, bo to nawet zapachu nie ma! Na szczęście wzięłam jeszcze jabłko, które biorę do ręki, a następnie wbijam w nie swoje zęby. Unoszę wzrok do góry i napotykam roześmiane oczy Zayn’a i Arriane.
- Co?- pytam, rozglądając się dookoła.
- Smakowicie wygląda, co? – pyta Zayn, po czym parska śmiechem.
Krzywie się na samą myśl, aby spojrzeć na nic nieprzypominającą papkę.
Fuj.
Odsuwam od siebie tacę.
- Siedzisz na moim miejscu. – podnoszę głowę, by napotkać czarne tęczówki Gabby. Marszczę czoło i przegryzam wargę. Co mam zrobić? Nie chce mi się wszczynać kłótni… ale nie zejdę. Jest tyle wolnego miejsca, może sobie usiąść gdzie chce.
- Chodź do drugiego stolika, Doskonała raczej nie ruszy stąd dupy. – Harry łapie Gabby w pasie i ciągnie do innego stołu.
Nadal nie rozumiem o co chodzi mu z tą ,,Doskonałą”. Znam go ledwo jeden dzień i … strasznie nie podoba mi się to, że go poznałam. Może Arri nie jest jakoś bardzo do niego przywiązana i nie obrazi się jak delikatnie dam jej do zrozumienia, że nie chciałabym, żeby on przychodził do naszego pokoju… Muszę z nią o tym porozmawiać.
- Cześć Cassie! – do moich uszu dochodzi znajomy głos. Podnoszę głowę i widzę jak w naszą stronę zmierzają Niall, Liam i Louis.
- Hej. – witam się nieśmiało. Blondyn cicho się śmieje i przytula mnie do siebie.
Nie powiem bo bardzo mnie to zaskoczyło. Jednak w miarę swoich możliwości oddaję uścisk.  Niall puszcza mi oczko i wita się z pozostałymi w ostateczności zajmując miejsce przy naszym stoliku. Louis tak samo jak jego przyjaciel przytula mnie i również usadawia się obok mnie, natomiast Liam posyła w moją stronę lekki uśmiech i dosiada się do Harry’ego i Gabby.
- Widzę, że zapoznajesz się ze stołówkowym żarciem. – Louis się uśmiecha.
- Można tak powiedzieć. – pokazuję mu jabłko.
- Jeżeli ty nie… mogę? – Niall spogląda to na mnie , to na talerz z „jedzeniem” .
- Jasne! Bierz, to jest… wygląda okropnie. – podsuwam tackę blondynowi.
- Nie jest złeee, przesadzasz. – odpowiada wpychając sobie papkę do buzi. Patrzę na niego w szoku, a reszta chichocze.
- Wszystko co wygląda jak jedzenie… lub… - Lou zerka na nic nieprzypominającą papkę. – No po prostu wszystko ląduje w brzuchu Horana. – kończy, a Zayn mu przytakuje. Chichoczę cicho.
Siedzimy kolejne kilka minut, rozmawiając i chwilami się śmiejąc. Kiedy wzrokiem wędruję na stolik obok. Łapię Harry’ego na tym że mi się przygląda. Przekręcam głowę w bok, zadając mu nieme ,,CO?”. Prycha i odwraca wzrok. Już drugi raz mnie tak zbywa. Jednak ja nie odpuszczam dalej się w niego wpatruję. Jego ręka powoli wędruje na odkryte kolano Gabby. Marszczę czoło. Można nosić tak krótkie spódniczki do szkoły?
Harry zbliża swoje usta do ucha czarno-włosej i coś szepcze. Ona się uśmiecha i na mnie spogląda. Okeej… Odwracam głowę i słyszę ich śmiech.
- Ja powinnam już iść. – mówię wstając. – Zayn… mógłbyś mi powiedzieć, gdzie mogę zdobyć ten plan? – spoglądam  wyczekująco na Mulata.
- Jasne. –uśmiecha się, odsuwając krzesło. – Zaprowadzę cię.
- Do zobaczenia. – żegnam się. Odwracam się by to samo powiedzieć, do sąsiedniego stolika.
- Zadzwonię do Ciebie, w sprawie tej imprezy. – Arri łapie mnie za dłoń. Wzdrygam się lekko.
- Masz mój numer? – dziwie się. Czerwono-włosa śmieje się głośno.
- No tak, przepraszam. Mogłabyś mi go podać? – pyta, uspakajając się. Dyktuję jej numer i wychodzę ze stołówki.
Idę równo z Zayn’em. Przechodzimy do sąsiedniego budynku. Ludzie których mijamy dziwnie na nas patrzą. Zerkam na Mulata, ten tylko wybucha śmiechem i kręci z niedowierzaniem głową, spuszczając ją w dół.
O co chodzi? To miejsce robi się dla mnie coraz większą zagadką…
- Tutaj. – mówi wskazując na drzwi od sekretariatu.
- Dzięki. – mówię cicho.
- Nie ma sprawy.
Wchodzę do środka. Ta sama kobieta, która dawała mi klucze od pokoju właśnie pyta o moje dane. Kiedy kończy, podaje mi plan i zaczyna tłumaczyć gdzie znajdują się kolejne klasy. Sześć lekcji… nie jest źle. Tak myślę - dopóki urocza kobieta w średnim wieku nie zaczyna mi tłumaczyć gdzie znajduje się sama gimnastyczna.
Wychowanie fizyczne.
Jedyny przedmiot w szkole z którego jestem naprawdę kiepska. W głowie zaczęłam odtwarzać raczej niezbyt miłe wspomnienia, ile to razy odniosłam obrażenia – i ilu innych zawodników uszkodziłam. Chyba powinnam ostrzec inne dziewczyny, przed swoimi niezbyt skoordynowanymi ruchami.
- Czy jest to przedmiot obowiązkowy? – pytam się kobiety, mając malutka nadzieję, że jednak mogę jakoś ominąć zrobienie z siebie pośmiewiska.
- Przykro mi, niestety jest. – odpowiada współczująco.
- No trudno. Dziękuję i listę z podpisami przynieść po lekcjach? – upewniam się. Kobieta skinęła głową. Wychodzę z sekretariatu i kieruję się na górę. Pierwsze jest prawoznawstwo.
Wchodzę do niedużej klasy, kiedy akurat dzwoni dzwonek. Podchodzę do biurka profesora i proszę, aby złożył podpis na jakimś papierku. Uśmiecha się lekko, zaznając już moje imię-aa tak profesor Peterson. Poznałam go wczoraj w bibliotece.
Podaje mi książkę i każe zająć miejsce.  Tak też robię i siadam w przedostatniej ławce.
Przeglądam postarzałą książkę… wygląda gorzej niż myślałam. W życiu nie słyszałam o takich terminach, jakie są w niej użyte.
- Cass? A co ty tutaj robisz? – słyszę nad uchem znajomy głos.
- Niall? Louis? – dziwie się zerkając za blondyna. Lou zagaduje do jakiejś brunetki. – Wydaje mi się… czy nie zdałeś? –patrzę podejrzliwie na blondyna.
- Oczywiście, że zdałem. Musieli połączyć klasy. A co masz teraz w planie? – pyta, zaglądając mi przez ramię.
-Prawoznawstwo.
- Ja też. Czyli miałem rację… Ale i tak, jest to jakieś podejrzane, nie sądzisz? – śmieje się. Robi przy tym niesamowite miny.
- Siadaj. – ignoruję jego pytanie. Niall nie czeka długo, odsuwa sobie krzesło i siada obok mnie.
Lekcja się zaczyna, a nauczyciel wita wszystkich, po za długich (jak sądzi) wakacjach. Tak jak blondyn zasugerował, rzeczywiście połączyli klasy. Nie tylko pierwsze i drugie, ale i trzecie. Jak to profesor powiedział, szkoła jest za mała, a przyszłych oskarowców (?) za dużo. Cokolwiek miało to znaczyć.
Niall powiedział mi również, że pan, a raczej pani Peterson jest transwestytą… Przeżywam wewnętrzny szok! Jak by mi nie powiedział, to w życiu sama bym na to nie wpadła. Nie to żebym nie była tolerancyjna… bo owszem jestem, nie przeszkadzają mi geje - czy lesbijki  -  jak są razem szczęśliwi to proszę bardzo. Jednak transwestyta… to coś innego – nie można powiedzieć czy uważa się za kobietę, czy też mężczyznę – lub czy jest gejem, lub lesbijką. Horan zdradził, że ten… ta… nie ważne ma syna i miał/miała męża. Nie wiem jak bym sobie poradziła, jak bym się dowiedziała, że moja mama jest… zresztą nieważne.  Jednak ponoć gościu jest dobry w tym co robi.
- Chyba mi już starczy wrażeń na dziś… - mówię do blondyna, kiedy wychodzimy z Sali.
- Każdy z tutejszych nauczycieli ma jakiś dziwny sekret… bój się. BU! – straszy mnie. Przewracam oczami. - Serio mówię.
- Jasne, jasne. – uśmiecham się zadziornie.
- Wiedzę, że następny angielski… z panią White. Whohohooo! Współczuję. – mówi robiąc smutną minę, ale zaraz się uśmiecha i lekko klepie mnie w ramię. – Do zobaczenia, przeżyj do końca dnia! Kisski! – krzyczy odchodząc.
- Kisski? – mruczę do siebie, śmiejąc się cicho. Wariat. Idę w wyznaczone miejsce, sala numer 112.
Chwilkę zajmuje mi znalezienie Sali, ale daje radę. Wchodzę do środka i podchodzę do biurka. Farbowana na rudy kolor profesorka podaje mi podpisaną i przy okazji ubrudzona od kawy kartkę. Krzywie się próbując zetrzeć brązowe fusy, ale to tylko pogarsza sprawę. Zrezygnowana chowam ją do torby i siadam w ostatniej pustej ławce.
Skupiam się na przerzucaniu kartek, nie myśląc o niczym konkretnym.
- Zajęłaś moje miejsce, kochanie. – czuję JEGO oddech na swojej szyi, cichy szept sprawia że po ciele przechodzą mi dreszcze.
Ale od kiedy ten dupek nazywa mnie ,,Kochanie”? Spodziewała bym się bardziej ,,suki”, ale tego nigdy.
Odwracam się do tyłu, tym samym on się prostuje.
- Możesz usiąść gdzieś indziej. – mówię wskazując na klasę. Jego prychnięcie oznacza to, że zauważył to co ja. Mianowicie klasa jest pełna i zostało tylko miejsce obok mnie. Mój przeklęty pech daje się we znaki. – I co mam zejść? – pytam nie czekając na odpowiedź. To będzie raczej jasne, że tak. Niewychowany dupek. Wstaję, jednak zdziwieniem okazuje się to, że jego dłonie wędrują na moje ramiona ciągnąc mnie w dół, abym usiadła. Kolejny dziwny dreszcz wstrząsa moim ciałem, a ramiona palą pod jego dotykiem. Szybko i niepewnie zabiera swoje dłonie i odsuwa krzesło obok mnie.
Nie chcąc jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji odwracam wzrok. Kilka osób ze zdziwieniem zerkało w moją stronę.
Co ja znowu zrobiłam nie tak?
Już mnie to powoli męczy - te spojrzenia. Na stołówce, kiedy szłam z Zayn’em, Nialle’m. Teraz… z Harry’m. Nigdy nie przejmowałam się wyglądam, ale raczej zauważyłabym jakby się coś w nim zmieniło. Wyglądam normalnie, nie powinnam odstraszać ludzi. Możliwe, że moje ciuchy mogą być inne niż noszą ludzie w otoczeniu. Mini spodniczki, legginsy wżynające się w dupę, bluzki z dekoltem do pasa. To zdecydowanie nie ja, jednak zwróciłam uwagę na kilka dziewczyn, które właśnie tak były ubrane. Może taki styl jest tutaj modny. Arri ubiera się bardzo… czarno, ale elegancko, jednak jej patykowate nogi wyglądają dobrze w krótkich spódniczkach… Gabby – nie będę oszukiwać, że moim zdaniem w tych czarnych spódniczkach ledwo zakrywających jej dupę i kozakach na 18 centymetrowych obcasach - wygląda jak dziwka. Cóż moje zdanie.
Z zamyślenia wyrwała mnie profesorka.
- Możesz powtórzyć?- mówi do mnie.
O mój Boże!  Nie słuchałam jej.. nie wiem o co mnie pyta. POLEGŁAM!
Otwieram buzię, jednak po chwili ją zamykam.  Cała klasa skupiła swój wzrok na mnie.
- Um… mówiła pani o… - ręce zaczynają mi drżeć. Słyszę śmiech Harry’ego. Zerkam na niego.
- Panie Styles? Może pan powie? –  kobieta zwraca się do niego z błyskiem w oku.
- Oczywiście. Witała się pani z nami, a później powiedziała listę lektur, którą przeczytamy w tym półroczu. – wyrecytował z uśmiechem.
- Dobrze… - mówi niechętnie. Zerka na mnie i idzie stanąć przed swoim biurkiem.
A to drań! Dlaczego mi nie pomógł? Odsunęłam się z krzesełkiem na drugi koniec ławki. Spojrzałam na niego. Przegryzł kostkę palca wskazującego patrząc gdzieś po klasie.
Ma długie rzęsy – ładne.
Nieładne! Potrzęsłam głową odwracając się w przeciwną stronę. Dolna wargę umieszczam w zębach.
Całą lekcję powstrzymywałam się od zerknięcia na Harry’ego. Nie lubię go.
Niechętnie poczłapałam do kolejnej Sali lekcyjnej.
Lekcja minęła dosyć spokojnie. Ta i dwie kolejne – pozostał jeszcze W-F. Najgorsza.
Bez problemu znalazłam salę gimnastyczną. Niechętnie podeszłam do trenerki po strój. Serio krótszych szortów w życiu nie widziałam. Posłusznie idę do szatni, gdzie przebierają się już dziewczyny i oddzieleni cieniutką ściana osobniki płci męskiej. Niechętnie ściągam bluzę i szybko wciągam na jej miejsce bordową, śliską bluzkę, to samo robię ze spodniami. Mam wrażenie, że widać mi tyłek… oby nie.
- Kogo my tu mamy? – proszę tylko nie ona! Odwracam się powoli, a moim oczom ukazuje się nikt inny jak Gabby. Przełykam głośno ślinę. - Ja poprowadzę dzisiaj rozgrzewkę! – krzyczy nadal mnie lustrując.
Biegamy tak długo, że ledwo zipię. Zdecydowanie powinnam poprawić swoją kondycję.
- Doskonała! Nie ociągać się! – słyszę głos czarno –włosej.
Zlituj się!
Trenerka odpuszcza nam jednak dalszą część ćwiczeń i ustawia na boisku do siatkówki. NIE! O boże, tylko nie to. Staję z tyłu. Gabby jest w przeciwnej drużynie i serwuje prosto na mnie. Piłkę ‘’odbijam’’ tak, że leci gdzieś w bok i uderza jednego z chłopców. Zakrywam ręką usta z przerażenia i szybko biegnę żeby go przeprosić.
- Przepraszam! One jeszcze nie wiedzą, że mi się piłki nie podaje. – wyrzucam to z siebie z prędkością torpedy.
- Spokojnie. Jest Ok. – mówi Zayn (?) Śmieję się cicho widząc jak masuje sobie głowę.
- Chyba powinieneś trzymać się z dala ode mnie. Jeszcze serio zrobię ci jakąś krzywdę. – krzywie się lekko. W oczach bruneta dostrzegam małe radosne iskierki, kiedy słodko się uśmiecha przegryzając język zębami.
O matko! Najpiękniejszy uśmiech jakim do tej pory mnie obdarował.
- Nie masz co się cieszyć, tak szybko się ode mnie nie uwolnisz. – mówi i puszcza do mnie oczko. Moje policzki przybierają czerwoną barwę. Jezuu…
- Uwaga! – słyszę męski niski głos, by chwilę później poczuć piekielny ból głowy.
Przed oczami mam mroczki, dźwięki stają się stłumione. Upadam, ale nie czuję jak uderzam na podłogę.
♥♥♥
Budzą mnie zagłuszone dźwięki i odgłos lampy elektrycznej. Otwieram powoli oczy, mrugam kilkakrotnie by przyzwyczaić się do światła.
Podnoszę się i ostrożnie siadam na białym łóżku. W ostatniej chwili udaje mi się złapać biały bandaż. Okład?
- Ał. – mruczę cicho. Gwałtownie łapię się za głowę, by zlokalizować ból. Straszne pieczenie głowy tylko się nasila. Rozglądam się po pomieszczeniu. Białe ściany, przezroczyste szafki, a w nich poustawiane lekarstwa. To musi być gabinet pielęgniarki. Ale co ja tu… Aaa tak, dostałam piłką na W-F’ie. Brawo ofiaro losu! – karcę się w myślach.
- Powinnaś leżeć. – wzdrygam się słysząc znajomy głos.
- Nie powinieneś mówić mi co mam robić. – warczę. –Co ty tutaj robisz?
- To akurat powiedziała pielęgniarka, po tym jak cię tu przyniosłem. Troszkę szacunku, aż taka leciutka nie jesteś. – mruczy pod nosem, przeglądając jakąś gazetę.
- Nikt nie kazał ci tu mnie nieść. – mówię zrezygnowana. Ignoruję jego drugi komentarz.
Po kiego to zrobił?
- Sam sobie kazałem, to ja uderzyłem cię piłką.
No tak, teraz wszystko jasne. A już myślałam, że jest w nim odrobina dobroci.
- Możesz już iść, czuje się dobrze. – próbuję wstać, jednak po tych słowach od razu jak na złość osuwam się na podłogę. Harry w ostatniej chwili podbiega i łapie mnie.
- Widzę jak dobrze się czujesz. Po prostu usiądź. – mówi z powrotem sadzając mnie na łóżku. Jego zapach dociera do moich nozdrzy - absolutnie, totalnie wyjątkowy, oszałamiający i odbierający rozum. Nie mogę nawet określić z czego się składa. Zmysłowy jakby połączenie różnych ‘’ciężkich’’ kwiatów, zapachu jego ciała i czegoś słodkiego. Chyba niezbyt dyskretnie zaciągam się jego zapachem. Chłopak puszcza mnie niezgrabnie i śmieje się. Ja natomiast oblewam się rumieńcem i spuszczam głowę.
Boże jak ja go nienawidzę.
- Arriane kazała ci przekazać, że o 16 widzi cię w pokoju. Macie gdzieś jechać… - zmarszczył czoło.
- Miała dzwonić.
- Rozumiem, że w takim razie masz przy sobie telefon? – pyta unosząc jedną brew.
Klepie się po kieszeniach – szorty - i sprawdzam leżący obok mnie plecak. Nigdzie nie ma…Musiałam zostawić na łóżku.
Ale o co chodzi mu tym razem? Ach właśnie skoro mowa o pokoju.
- Możesz nie przychodzić do mojego pokoju?
- Nie.
Co?
- Harry proszę cię, nie mam zamiaru oglądać cię dzień w dzień. Nie lubię cię. – strzelam prosto z mostu.
- Wzajemnie. Nie oddam ci klucza. Nie przychodzę tam do ciebie… - zamyśla się. –Chciałabyś suko.
- Powiedz co ci zrobiłam, że zasłużyłam na to przezwisko. – jęczę.
- Nie podwalaj się do moich przyjaciół. Nie jesteś ich warta. – syczy.
- Co? Co to miało znaczyć? Jak śmiesz się do mnie tak odzywać?! – zapominając o bólu głowy wstaję na równe nogi. – Idź stąd!
Marszczy czoło podchodząc do mnie.
- Ja? Boże dziewczyno! Słyszysz się?! Już mam dosyć problemów związanych z tobą. Po prostu zostaw nas w spokoju. Nie pasujesz do nas suko!  Dwie inne bajki. – zaczął machać mi rękoma przed twarzą. Czuję jak robię się coraz bardziej czerwona ze złości.
- Wyjdź stąd! Słyszysz?! Spierdalaj! – pcham go na szafkę.
Nikt mnie tak nie upokorzył. To że nie mam przyjaciół, to akurat nie moja wina. Nie może mnie tak osądzać, nie zna mnie! Nie ma pojęcia przez co przeszłam.
Leki… wszystko co stało w przezroczystym meblu, chyba właśnie się wywaliło.
- Jeśli staniesz nam na drodze, zniszczę cię. – mówi jeszcze, wycierając rękę o koszulę która miał na sobie. Krew? Nie spogląda już na mnie. Wychodzi trzaskając drzwiami.
Dopiero teraz dałam upust emocją, popłakałam się. Chyba pierwszy raz od kilku lat.
Szafka, na którą go pchnęłam jest potłuczona. Boże co ja powiem pielęgniarce.
Moje myśli są pokręcone, próbuję myśleć o wszystkim tylko nie o NIM. Nie wybaczę mu tego, NIGDY. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nadal jestem w stroju od W-F’u. Te szorty są serio krótkie… zauważam równiutko poskładane moje ciuchy - sięgam po nie i szybko na siebie wciągam.
Lepiej.
Za dużym rękawem bluzy, ocieram mokre oczy.
Czekam jeszcze kilka minut i słyszę dzwonek, zerkam na zegarek powieszony na ścianie. Szesnasta. Wstaję i wychodzę z gabinetu ile można czekać?!
Normalnym tempem dostaje się do pokoju.


Prawie dostaję drzwiami w twarz. Wychodzący z mojego pokoju Harry rzuca mi wściekłe spojrzenie i idzie dalej. Wchodzę niepewnie do środka zamykając za sobą drzwi.

♥♥♥

Dodałam! *_*
Przepraszam, że nie dotrzymałam słowa pisząc, że dodam w środku tygodnia :'(
Ale dodałam ten, który normalnie podzieliłabym na jakieś trzy ^^
Mam nadzieje, że was nie zanudziłam! :o
Napisałabym coś jeszcze, ale mam objawy wczorajszo-dzisiejszej dyskoteki (piszczy mi w uszach, lolz)
Dziękuję za odwiedziny i komentarze! <3
LOVE YOU ALL! ♥
Julia ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;3
PS. HAHAHHAHAHAHHAHAHHAHAHHAHAHHAHHA, NO. -.-

8 komentarzy:

  1. Wyobraziłam sobie ten zabójczy uśmiech Zayana na sali gimnastycznej i aż ciepło mi się zrobiło ;). Świetny rozdział/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu... la la la la, ale się porobiło :)
    Kurczę, chciałabym, żeby oni się w końcu ze sobą pogodzili :P
    Ten rozdział jest po prostu rewelacyjny :]
    Najdziwniejsze jest to, że tak lekko się go czyta i można by tak cały czas :D
    Ja już czekam na następny. Ciekawe co się wydarzy <3
    Kocham, Taaalka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xd Nie zapomnę ci tego czołga na dupie XD Dzięki temu dałaś mi pomysł na po ,,słomkach" XD lolz
      Wiem że blog nie jest jakiś świetny czy coś tego typu, ale się staram a moja wyobraźnia chwilami mnie PRZERAŻA! Jak samojebki w moim fonie... nie nic XD lolz
      Dzięki, dzięki DZIĘKUJĘ! <3
      Te słowa są dla mnie... WOW! ♥
      Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą :D
      Kocham,
      Julia ♥
      PS. Harry and Cassandra = to skomplikowana mieszanka XD
      Zobaczymy co się z tego "zrodzi" ;)

      Usuń
  3. OMG. nareszcie jakaś gruba akcja ! :D.
    Harry ty skurwysynie jeden ty xD
    CZEKAAAAM <333
    Boże czemu ten blog musi być aż taki zajebisty ?! ;c
    @and_disappear

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahha <3 O boże właśnie się potknęłam i wylałam picie na laptopa! Żyj laptopiku, ŻYJ! Idę sobie do pokoju i tańczę trzymając w jednej ręce laptopa i czytając twój komentarz, a w drugiej cole! (*taniec szczęścia, bo twój komentarz XD*) #Just #Me
      Bardzooo się cieszę, że podoba ci się mój blog *_*
      Kochaam! <3
      Julia ♥

      Usuń
  4. O matko, o wiele bardziej wolałam Harry'ego na początku ich pobytu w sali od pielęgniarki i jeśli mam być szczera, to spodziewałam się, że to może on ją uderzył, ale nie powiedziałabym, że to on zaniesie ją do pielęgniarki. No i dlaczego on ciągle powtarzał jej że ma odczepić się od jego przyjaciół. Dość dziwna sprawa i nie mogę się doczekać aż wszystko się wyjaśni.
    Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że ten rozdział jest aż taki długi. To fantastycznie, gratuluje siły i chęci! :) Weny, czekam z niecierpliwością na kolejny! R.
    _
    in--my-place.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Jesteś zbyt dobra, żeby ukryć przed tobą coś co chciałam żeby było później takim lekkim ,,nie spodziewałam się" HAHA xd Dobrze myślisz ;3
      Nawet nie wiesz ja ja się cieszę, że ty się cieszysz! xD
      Dziękuję za wszystko *__*
      Kocham,
      Julia ♥

      Usuń