wtorek, 1 października 2013

Rozdział 1

Chociaż, żeby prawdę powiedzieć,
rozum z miłością rzadko chodzą w parze w dzisiejszych czasach.
                                                                      William Szekspir Sen nocy letniej
                                                                       Akt III, scena I



- Beep beep beep! - słyszę nad uchem.
Nic sobie z tego nie robiąc przewracam się na drugi bok. Nagle czuję jak cieplutka kołdra bezczelnie zostaje ze mnie zerwana.
- Damon! - piszczę, wyciągając poduszkę spod głowy i okrywam się nią.
- Beep beep beep! - nie odpuszcza. - Cassandro Izabello Evans wsaaawaj! - zaczął mną potrząsać.
- Wstaje już, wstaje! - krzyczę podnosząc się do pozycji siedzącej. Otwieram leniwie oczy i napotykam błyszczące tęczówki Damon’a, plus ten chytry uśmieszek.  
- Już ósma. - mówi biorąc gryz jabłka.
- CO?! - piszczę i rzucam w niego poduszką. - Nie mogłeś obudzić mnie wcześniej?- krzyczę, będąc już w toalecie. Słyszę śmiech czarnowłosego.
- Nudzi mi się powoli funkcja twojego budzika! Powinnaś go sobie zakupić… albo chociaż mi za to płacić! - burzy się.
- Cicho! Ciesz się, że miałeś zaszczyt mnie budzić! - krzyczę z łazienki .- Zresztą dzisiaj to ostatni raz braciszku.- uśmiecham się podchodząc do szafy, wyciągam równo poskładane, czyste ubrania i z powrotem ruszam w kierunku łazienki.
- Ubierz się ładnie. - staję przed Damon’em.
Pognieciona biała koszulka i czarne sprane dresy. To tylko On.
- Przecież wyglądam perfekcyjnie z tą urodziwą twarzą. - odpowiada, wychylając dumnie brodę do przodu.
Wywracam oczami. Taa skromności mu nie brak. Jednak wstaje i rusza w stronę korytarza.
- Bella? - pyta stając w drzwiach. Krzywie się. Nienawidzę jak mnie tak nazywa a on dobrze o tym wie. Jak Bella Swan ze ,,Zmierzchu” moje życie nie jest tak piękne i zaczarowane jak jej. Nigdy nie będzie.
- Co chcesz Damon? - syczę.
- Kocham Cię studentko. - uśmiecha się słodko. Chichoczę cicho i rzucam w niego parą spodni, którą mam w ręce. - Masz godzinę, jeśli się spóźnisz jedziemy bez Ciebie. - krzyczy z korytarza.
Godzinę? Szybko podnoszę spodnie i wchodzę do łazienki. Ściągam legginsy i starą bluzę Emmet’a, która robi mi za piżamę. Biorę prysznic dokładnie myjąc ciało i włosy, suszę je i wiążę w wysoką kitkę, naprawdę rzadko kiedy są rozpuszczone. Nie używam żadnych kosmetyków oprócz pomadki ochronnej, więc wszystko zajęło mi około 20 minut. Wciągam na siebie czarne rurki i bluzkę z kolorowym nadrukiem. Spoglądam w lustro i głęboko wzdycham.
- Twoje marzenia się spełniają. - szepczę do siebie. Uśmiecham się lekko, i przegryzam dolną wargę. Głupi niekontrolowany nawyk. Szybko wypuszczam ją spomiędzy zębów.
- Wyglądasz cudownie, ale może założyłabyś sukienkę? - słyszę głos mamy.
- Przecież wiesz, że ich nie posiadam, mamo…- szepczę zrezygnowana.
Tak. Moja garderoba składała się z obcisłych rurek i kolorowych T-shirt’ów. Zawsze stawiałam na wygodę.
- Mogę ci coś pożyczyć! - uśmiecha się promiennie.
Jest taka śliczna… jej brązowe długie włosy- zaplecione w idealny kok. Długa błękitna spódnica, sięga kostek, odsłaniając czarne szpilki, górę okrywa śliczna, delikatna, beżowa bluzeczka z niemałym dekoltem, wszystko dopełnia czarny sweterek z rękawami ¾.
- Mamo, nie. - kiwam głową z frustracją.
- Skoro tak… - sapie zrezygnowana. - Jestem z Ciebie taka dumna córeczko. - jej nastrój od razu się zmienił, podchodzi do mnie z łzami w oczach i mocno mnie przytula.
Uśmiecham się lekko i oddaję uścisk. Rzadko widzę ją szczęśliwą…
Dzisiaj zaczynam studia na Oxford University Press. Tyle lat ciężkiej nauki w końcu się opłaciły. Kiedy inni ludzie w moim wieku imprezowali, ja siedziałam przy książkach… ale jak widać skutki są. Wszyscy dali mi bardzo dobrze do zrozumienia, że są ze mnie dumni. Od miesiąca w domu nie mówi się o niczym innym… Mama mimo trudności jakie nas spotkały, okazywała wielką dumę i radość. Chociaż wiem, że dużo ją to kosztowało. Wszystko przez ojca, który niespodziewanie zjawił się tu miesiąc temu, aby osobiście pogratulować mi sukcesu. To źle wpłynęło na psychikę każdego z nas, jednak najbardziej ucierpiała przez to mama…
Nienawidzę go.
Tak oto za około dwie godziny będę oglądała swój nowy pokój w Oxfordzkim akademiku. Spędzę tam długie i mam nadzieję,  najlepsze cztery lata swojego życia.
Usłyszałam głupkowaty śmiech Damon’a- mojego dwudziesto-sześcioletniego brata. Łączą nas tylko i wyłącznie więzy krwi… no i może kolor oczu. Szalony, chamski, arogancki, groźmy i pożądany przez każdą kobietę w Londynie. Wraz z Emmet’em mają zespół, jakaś zwykła kapela… ale ludzie ich słuchają. Właśnie Emmet! Napakowany z nieciekawym spojrzeniem, jednak po bliższym poznaniu: opiekuńczy i szalenie miły dwudziesto-pięciolatek. Kocham go za te urocze dołeczki, które ma w policzkach kiedy się uśmiecha. Nie łączą nas więzy krwi, moja mama zaopiekowała się nim po śmierci jego rodziców. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy Emmet miał 16 lat, od tej pory mieszka z nami.
- Chodź, Emmet naszykował ci śniadanie. - słyszę głos mamy, wyrywający mnie z zamyśleń. Schodzimy na dół.
- Dzień dobry studentko! - krzyczy Emmet z kuchni.
- Hej niedźwiedziu. - uśmiecham się szeroko widząc urocze dołeczki w policzkach mojego przyjaciela.
- Da dam! Najlepsze śniadanko dla naszej ukochanej Cassie. - nuci Damon, stawiając na stole naleśniki z syropem klonowym.
- Dziękuję chłopaki. - mówię, po czym siadam i biorę pierwszy kęs do buzi. - No i kto będzie mi robił najlepsze naleśniki świata… tam w akademiku? - pytam.
Damon chrząka.
- No i oczywiście polewał najlepszym syropem klonowym? - dodaję z uśmiechem.
- Zapakuję ci w słoooiki, Cass. - żartuje Damon.
Krztuszę się jedzeniem, mama widząc to podaje mi szklankę mleka. Pociągam łyk i odkładam ją na bok. Reszta domowników dosiada się do stołu i nakłada porcje na talerze, później je konsumując. Dopiero teraz zauważam, że mój braciszek się przebrał. Wygląda całkiem schludnie, ma na sobie czarną koszulę i tego samego koloru obcisłe rurki. Spoglądam na niego znacząco, po czym on to zauważa i prycha.
Czyżby niezależny Damon przejmował się opinią siostry kujonki?
Nagle przypominam sobie o szkole i ściska mnie żołądek. Boje się. Jeśli nie znajdę nikogo z kim mogłabym pogadać? Nigdy nie miałam jakiś trudności z nawiązywaniem kontaktów… ale tam będą inni ludzie… starsi, nowi.


Może nie będzie tak źle?

♥♥♥

Jest I rozdział ;)
Przepraszam za wszelakie błędy i
proszę o zostawienie komentarza ;3
Piszcie jak mi poszło!
(TAK JAK OBIECAŁAM DODAŁAM
ZAKŁADKĘ ,,OBSADA" ZNAJDUJE
SIĘ ONA NA GÓRZE)
Julia ♥

6 komentarzy:

  1. Z radością przeczytałam cały rozdział. Mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać kolejne. Będziesz prowadzić zakładkę ''Informowani'' czy coś w tym stylu? Bo mnie już możesz dopisać :)). Życzę dalszej weny, bo talentu ci nie brakuje :* /@sixteenfour

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasnee, że będę! Zapisuję Cię! <3
      Dziękuję, Dziękuję!! <3
      Julia ♥

      Usuń
  2. rozdział jest super<3 czekam na następny , kocham xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dziękuje <3 *Własnie ta tańczę swój taniec szczęścia*
      KOCHAM! <3
      Julia ♥

      Usuń
  3. Ogroomny plusik za cytat Szekspera bo to po prostu mistrz *.*
    Gdy masz myślnik rozpoczynający/kończący wypowiedź zrób spację, nie będzie to się tak zlewało :D Na pewno nie będzie źle na uniwersytecie, nie może być źle aż tak. Ian jak Demon z TVD lubię go w takim wykonaniu i to nawet bardzo, dodaje zawsze wszystkiemu smaczku. Cassy wydaje się być bardzo fajną postacią i mam nadzieję, że się nie mylę, możesz mnie informować o rozdziałach :) x @Reniferowa_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za cenne uwagi <3
      I mam nadzieję, następne rozdziały również ci się spodobają ;)
      Z ogromną przyjemnością będę informowała cię o rozdziałach
      Julia ♥

      Usuń