Chociaż, żeby prawdę powiedzieć,
rozum z miłością rzadko chodzą w parze w dzisiejszych
czasach.
William Szekspir Sen nocy letniej
Akt III, scena I
- Beep beep beep! - słyszę nad uchem.
Nic sobie z tego nie robiąc przewracam się na drugi bok.
Nagle czuję jak cieplutka kołdra bezczelnie zostaje ze mnie zerwana.
- Damon! - piszczę, wyciągając poduszkę spod głowy i okrywam
się nią.
- Beep beep beep! - nie odpuszcza. - Cassandro Izabello Evans
wsaaawaj! - zaczął mną potrząsać.
- Wstaje już, wstaje! - krzyczę podnosząc się do pozycji
siedzącej. Otwieram leniwie oczy i napotykam błyszczące tęczówki Damon’a, plus
ten chytry uśmieszek.
- Już ósma. - mówi biorąc gryz jabłka.
- CO?! - piszczę i rzucam w niego poduszką. - Nie mogłeś obudzić
mnie wcześniej?- krzyczę, będąc już w toalecie. Słyszę śmiech czarnowłosego.
- Nudzi mi się powoli funkcja twojego budzika! Powinnaś go
sobie zakupić… albo chociaż mi za to płacić! - burzy się.
- Cicho! Ciesz się, że miałeś zaszczyt mnie budzić! - krzyczę
z łazienki .- Zresztą dzisiaj to ostatni raz braciszku.- uśmiecham się podchodząc
do szafy, wyciągam równo poskładane, czyste ubrania i z powrotem ruszam w
kierunku łazienki.
- Ubierz się ładnie. - staję przed Damon’em.
Pognieciona biała koszulka i czarne sprane dresy. To tylko
On.
- Przecież wyglądam perfekcyjnie z tą urodziwą twarzą. - odpowiada,
wychylając dumnie brodę do przodu.
Wywracam oczami. Taa skromności mu nie brak. Jednak wstaje i
rusza w stronę korytarza.
- Bella? - pyta stając w drzwiach. Krzywie się. Nienawidzę jak
mnie tak nazywa a on dobrze o tym wie. Jak Bella Swan ze ,,Zmierzchu” moje
życie nie jest tak piękne i zaczarowane jak jej. Nigdy nie będzie.
- Co chcesz Damon? - syczę.
- Kocham Cię studentko. - uśmiecha się słodko. Chichoczę cicho
i rzucam w niego parą spodni, którą mam w ręce. - Masz godzinę, jeśli się
spóźnisz jedziemy bez Ciebie. - krzyczy z korytarza.
Godzinę? Szybko podnoszę spodnie i wchodzę do łazienki. Ściągam
legginsy i starą bluzę Emmet’a, która robi mi za piżamę. Biorę prysznic dokładnie
myjąc ciało i włosy, suszę je i wiążę w wysoką kitkę, naprawdę rzadko kiedy są
rozpuszczone. Nie używam żadnych kosmetyków oprócz pomadki ochronnej, więc
wszystko zajęło mi około 20 minut. Wciągam na siebie czarne rurki i bluzkę z
kolorowym nadrukiem. Spoglądam w lustro i głęboko wzdycham.
- Twoje marzenia się spełniają. - szepczę do siebie. Uśmiecham
się lekko, i przegryzam dolną wargę. Głupi niekontrolowany nawyk. Szybko
wypuszczam ją spomiędzy zębów.
- Wyglądasz cudownie, ale może założyłabyś sukienkę? - słyszę
głos mamy.
- Przecież wiesz, że ich nie posiadam, mamo…- szepczę
zrezygnowana.
Tak. Moja garderoba składała się z obcisłych rurek i
kolorowych T-shirt’ów. Zawsze stawiałam na wygodę.
- Mogę ci coś pożyczyć! - uśmiecha się promiennie.
Jest taka śliczna… jej brązowe długie włosy- zaplecione w
idealny kok. Długa błękitna spódnica, sięga kostek, odsłaniając czarne szpilki,
górę okrywa śliczna, delikatna, beżowa bluzeczka z niemałym dekoltem, wszystko
dopełnia czarny sweterek z rękawami ¾.
- Mamo, nie. - kiwam głową z frustracją.
- Skoro tak… - sapie zrezygnowana. - Jestem z Ciebie taka dumna
córeczko. - jej nastrój od razu się zmienił, podchodzi do mnie z łzami w oczach
i mocno mnie przytula.
Uśmiecham się lekko i oddaję uścisk. Rzadko widzę ją
szczęśliwą…
Dzisiaj zaczynam studia na Oxford University Press. Tyle lat
ciężkiej nauki w końcu się opłaciły. Kiedy inni ludzie w moim wieku
imprezowali, ja siedziałam przy książkach… ale jak widać skutki są. Wszyscy
dali mi bardzo dobrze do zrozumienia, że są ze mnie dumni. Od miesiąca w domu
nie mówi się o niczym innym… Mama mimo trudności jakie nas spotkały, okazywała
wielką dumę i radość. Chociaż wiem, że dużo ją to kosztowało. Wszystko przez
ojca, który niespodziewanie zjawił się tu miesiąc temu, aby osobiście
pogratulować mi sukcesu. To źle wpłynęło na psychikę każdego z nas, jednak
najbardziej ucierpiała przez to mama…
Nienawidzę go.
Tak oto za około dwie godziny będę oglądała swój nowy pokój
w Oxfordzkim akademiku. Spędzę tam długie i mam nadzieję, najlepsze cztery lata swojego życia.
Usłyszałam głupkowaty śmiech Damon’a- mojego dwudziesto-sześcioletniego
brata. Łączą nas tylko i wyłącznie więzy krwi… no i może kolor oczu. Szalony,
chamski, arogancki, groźmy i pożądany przez każdą kobietę w Londynie. Wraz z
Emmet’em mają zespół, jakaś zwykła kapela… ale ludzie ich słuchają. Właśnie
Emmet! Napakowany z nieciekawym spojrzeniem, jednak po bliższym poznaniu:
opiekuńczy i szalenie miły dwudziesto-pięciolatek. Kocham go za te urocze
dołeczki, które ma w policzkach kiedy się uśmiecha. Nie łączą nas więzy krwi,
moja mama zaopiekowała się nim po śmierci jego rodziców. Zginęli w wypadku
samochodowym, kiedy Emmet miał 16 lat, od tej pory mieszka z nami.
- Chodź, Emmet naszykował ci śniadanie. - słyszę głos mamy,
wyrywający mnie z zamyśleń. Schodzimy na dół.
- Dzień dobry studentko! - krzyczy Emmet z kuchni.
- Hej niedźwiedziu. - uśmiecham się szeroko widząc urocze
dołeczki w policzkach mojego przyjaciela.
- Da dam! Najlepsze śniadanko dla naszej ukochanej Cassie. -
nuci Damon, stawiając na stole naleśniki z syropem klonowym.
- Dziękuję chłopaki. - mówię, po czym siadam i biorę pierwszy
kęs do buzi. - No i kto będzie mi robił najlepsze naleśniki świata… tam w
akademiku? - pytam.
Damon chrząka.
- No i oczywiście polewał najlepszym syropem klonowym? - dodaję
z uśmiechem.
- Zapakuję ci w słoooiki, Cass. - żartuje Damon.
Krztuszę się jedzeniem, mama widząc to podaje mi szklankę
mleka. Pociągam łyk i odkładam ją na bok. Reszta domowników dosiada się do stołu
i nakłada porcje na talerze, później je konsumując. Dopiero teraz zauważam, że
mój braciszek się przebrał. Wygląda całkiem schludnie, ma na sobie czarną
koszulę i tego samego koloru obcisłe rurki. Spoglądam na niego znacząco, po czym on to
zauważa i prycha.
Czyżby niezależny Damon przejmował się opinią siostry
kujonki?
Nagle przypominam sobie o szkole i ściska mnie żołądek. Boje
się. Jeśli nie znajdę nikogo z kim mogłabym pogadać? Nigdy nie miałam jakiś
trudności z nawiązywaniem kontaktów… ale tam będą inni ludzie… starsi, nowi.
Może nie będzie tak źle?
♥♥♥
Jest I rozdział ;)
Przepraszam za wszelakie błędy i
proszę o zostawienie komentarza ;3
Piszcie jak mi poszło!
(TAK JAK OBIECAŁAM DODAŁAM
ZAKŁADKĘ ,,OBSADA" ZNAJDUJE
SIĘ ONA NA GÓRZE)
(TAK JAK OBIECAŁAM DODAŁAM
ZAKŁADKĘ ,,OBSADA" ZNAJDUJE
SIĘ ONA NA GÓRZE)
Julia ♥
Z radością przeczytałam cały rozdział. Mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać kolejne. Będziesz prowadzić zakładkę ''Informowani'' czy coś w tym stylu? Bo mnie już możesz dopisać :)). Życzę dalszej weny, bo talentu ci nie brakuje :* /@sixteenfour
OdpowiedzUsuńJasnee, że będę! Zapisuję Cię! <3
UsuńDziękuję, Dziękuję!! <3
Julia ♥
rozdział jest super<3 czekam na następny , kocham xxx
OdpowiedzUsuńHah, dziękuje <3 *Własnie ta tańczę swój taniec szczęścia*
UsuńKOCHAM! <3
Julia ♥
Ogroomny plusik za cytat Szekspera bo to po prostu mistrz *.*
OdpowiedzUsuńGdy masz myślnik rozpoczynający/kończący wypowiedź zrób spację, nie będzie to się tak zlewało :D Na pewno nie będzie źle na uniwersytecie, nie może być źle aż tak. Ian jak Demon z TVD lubię go w takim wykonaniu i to nawet bardzo, dodaje zawsze wszystkiemu smaczku. Cassy wydaje się być bardzo fajną postacią i mam nadzieję, że się nie mylę, możesz mnie informować o rozdziałach :) x @Reniferowa_
Bardzo dziękuję za cenne uwagi <3
UsuńI mam nadzieję, następne rozdziały również ci się spodobają ;)
Z ogromną przyjemnością będę informowała cię o rozdziałach
Julia ♥